wtorek, 31 stycznia 2012

Kurczak z curry, ananasem i groszkiem



Dzisiejsza propozycja do dietetycznych nie należy. Przykro mi :( Ale za to ma inne zalety! Jest pyszna, nieskomplikowana, składa się tylko z 5 składników i jest szybka! Myślę, że plusy przeważyły ten jeden minus :)




Najcięższa część przygotowania? Powstrzymywanie się przed wyjadaniem sosu z patelni :)


Składniki:

  • 1 pierś z kurczaka
  • 1 kubek mrożonego groszku
  • 1 kubek pokrojonego ananasa z puszki
  • Ok. 200 ml śmietany 30%
  • 3 czubate łyżeczki curry
  • sól




Kurczaka kroję w drobne kawałki i lekko obsmażam ok. 2-3 minuty, po czym dodaję mrożone groszek, mieszam, solę i zostawiam na kolejne 3 minuty. Dodaję ananasa w puszce, zalewam śmietanką i dodaję curry. Po dokładnym rozprowadzeniu przyprawy w sosie zostawiam na bardzo delikatnym gazie jeszcze ok. 5 minut aż całość zgęstnieje. Podaję z ryżem - tym razem był to ryż brązowy, aby choć trochę usprawiedliwić tą wysokoprocentową śmietankę ;)

niedziela, 29 stycznia 2012

Zupa pomidorowa z kulkami mięsnymi i lanym ciastem

...czyli leniwa niedziela



Na weekend przyjechała do mnie moja najlepsza koleżanka ze studiów. Dawno się nie widziałyśmy, więc od piątku dość intensywnie spędzałyśmy czas. Warto wspomnieć, że odwiedziłyśmy portugalską restaurację, która co prawda jest dość daleko ode mnie i nieco schowana, a szukanie jej przy -10 stopniach do najprzyjemniejszych nie należało, ale warto było. Spróbowałam zupy caldo verde - zupy ziemniaczanej w formie kremu, w której pływały plasterki chorizo i (chyba)  bardzo drobno poszatkowana kapusta włoska (ale za ten składnik nie ręczę). Zupa bardzo smaczna i pomimo niewielkiej porcji dość syta, więc miałam problem ze skończeniem dania głównego. Wybrałam polędwiczki wieprzowe w sosie porto, mając na uwadze wspomnienia z mojej ukochanej Hiszpanii, gdzie jadłam kaczkę w sosie porto ze śliwkami. To było chyba najlepsze danie jakie w życiu jadłam. Ale wracając do polędwiczek - same w sobie były dość suche, ale sos... Sos był doskonały! I jeśli to danie miało jakiekolwiek przywary to skrzętnie je zakrywał :) Myślę, że zacznę się interesować nieco kuchnią portugalską i na pewno wypróbuję caldo verde i po raz kolejny spróbuję zrobić jakieś mięsko w sosie z porto.

Po całoweekendowym łażeniu i siedzeniu do późnej (albo raczej wczesnej) godziny dziś już naprawdę nie chciało mi się gotować. Każdy ma czasem taki dzień, że po prostu się nie chce. Dlatego zrobiłam na obiad moją ratunkową zupę, najszybszą chyba na świecie - zupę pomidorową z kulkami mięsnymi i lanym ciastem.

Kulki mięsne miałam zamrożone. Kiedyś zostałam zarzucona ogromną ilością gotowanego mięsa i głowiłam się dosyć co z nim zrobić. Wpadłam na pomysł zrobienia właśnie takich małych kulek, które później można by wrzucić do zupy. 

Mięso obrałam, podzieliłam na mniejsze kawałki. Dogotowałam jakąś marchewkę, pietruszkę, wszystko razem zmiksowałam, dodałam jajko i doprawiłam. Ugotowałam kulki na parze przez kilka minut, a później zamroziłam, aby wyciągać właśnie w kryzysowych sytuacjach. Dziś zużyłam ostatnią porcję, więc pewnie niedługo zrobię kolejne - wtedy podam dokładny przepis :)

A teraz przepis na ekspresową zupę pomidorową :)

Składniki:

  • Ok. 1 1/2 l bulionu
  • Słoiczek koncentratu pomidorowego
  • Suszone warzywka 
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • Szczypta chilli do smaku
  • 2 łyżeczki przyprawy włoskiej
  • 1/2 łyżeczki czosnku granulowanego
  • Sól
  • 2 łyżki śmietany

Na lane ciasto:

  •  1 jajko
  • 6 łyżek mąki
  • 5-6 łyżek wody
  • Szczypta soli

Do wrzącego bulionu dodaję przecier pomidorowy. Od razu dorzucam wszystkie przyprawy: przyprawę włoską (lub osobno bazylię, oregano i tymianek), sól, słodką paprykę i chilli. Wrzucam zamrożone kulki mięsne i gotuję wszystko kilka minut, aby kulki się rozmroziły. W międzyczasie przygotowuję ciasto na lane kluski - jajko, mąkę, wodę i sól dokładnie mieszam, żeby nie zostały żadne grudki. Ciasto musi być trochę lejące, ale na tyle gęste, aby kluski się nie rozpadły. Za pomocą rózgi kuchennej zrzucam kawałeczki ciasta tak, aby powstały podłużne kluseczki. Doprowadzam zupę ponownie do wrzenia, zostawiam ją na gazie na ok. minutę i ściągam garnek z palnika. Śmietanę posypuję szczyptą soli (wtedy lepiej się rozprowadza) i rozbełtuję ją z odrobiną zupy, po czym wszystko łączę i podaję.

piątek, 27 stycznia 2012

Tarta z ziemniakami i boczkiem



                                                                                                                             
Zakochałam się.

Od kilku dni wszystkie moje zmysły wołały o coś wyjątkowego. O jakąś nową pyszność, o danie, którego nigdy nie jadłam, o coś niezwykłego, o czym po zjedzeniu jeszcze bym rozmyślała. Kilka dni nadziei, że cokolwiek co jadłam będzie tym, co mnie zaspokoi. Wszystko było dobre, aaaaale.... to nie to, o czym myślałam. Do dziś. Tak, zakochałam się w tej tarcie!

Po raz pierwszy robiłam tartę na kruchym spodzie. Wcześniej robiłam ze dwa razy ze szpinakiem, ale na kupnym cieście francuskim. Wczoraj w sklepie takowego nie znalazłam, więc doszłam do wniosku, że raz - dwa zagniotę kruche i będzie. Wieczorem ciasto zagniotłam, tartę upiekłam, zapakowałam do pudełeczka do pracy i tyle. Nic nie wskazywało, że to właśnie ta tarta będzie spełnieniem moich marzeń :) A jednak!

Nie będę się rozwodzić tu nad gamą smaków. Jedno jest pewne - długo nie zapomnę tej tarty, zrobię ją na pewno jeszcze nie raz i będę kombinować z innymi nadzieniami na tym wspaniałym maślano - śmietanowym spodzie.

Koniec już, bo się rozpłynę w zachwytach! ;)

Składniki:

Na spód:

  • 1 1/2 kubka mąki
  • ok. 80-85 g masła (niecałe pół kostki)
  • 1 jajko
  • 1/2 łyżeczka soli
  • 2 łyżki śmietany


Na nadzienie:

  • ok. 5 średnich ziemniaków
  • 2-3 cebule
  • 15 dkg boczku wędzonego
  • 1/2 pęczka szczypiorku
  • ok. 5-10 dkg sera żółtego
  • ok. 200 ml śmietany
  • 1 jajko
  • sól, pieprz



Zaczynam od ciasta. Do mąki wrzucam pokrojone w drobne wiórki masło i rozcieram razem te dwa składniki. Dodaję jajko, sól i śmietanę i zagniatam wszystko na jednolitą masę.Owijam folią spożywczą i wkładam do lodówki na ok. 40 min (min.).

Czas na farsz. Boczek drobno kroję w kosteczkę. Ważne, żeby był dość chudy, bo zależy mi na jego posmaku, a nie tłuszczu. Mój do chudszych nie należał, ale za pomocą ostrego noża takim się stał :) Powykrajałam co mogłam i zostawiłam prawie że samo mięsko.

Ziemniaki kroję w plasterki i gotuję 10-15 min aż będą prawie miękkie.

Do smażenia boczku zastosowałam pewien trik - zasłyszany lub przeczytany, tego nie wiem - a mianowicie: nasączyłam wacik octem winnym i cienko posmarowałam patelnię, kiedy jeszcze była zimna. Tym samym pozbyłam się mojego największego problemu związanego ze smażeniem boczku, a mianowicie pryskaniem tłuszczu :)

                                                                                   
Kiedy boczek mi się smażył, pokroiłam cebulę w półtalarki. Podsmażony boczek odkładam na bok i na tej samej patelni podsmażam cebulkę.

Robię sos: w miseczce mieszam śmietanę, jajko, starty na grubych oczkach ser żółty, pokrojony szczypiorek i boczek. Posypuję obficie pieprzem i dodaję nieco soli.

Ciasto wyciągam z lodówki i wałkuję na dość cienki placek o średnicy nieco większej niż forma do tarty, aby wykleić również i brzegi. Moja foremka ma 30 cm średnicy i taka ilość ciasta jest akurat :) Formę smaruję masłem i wykładam na nią ciasto, dokładnie przyklejając do dna i brzegów. Nakłuwam je widelcem dość gęsto, po czym wykładam na nie cebulę, a na cebulę ugotowane talarki ziemniaków. Zalewam wszystko dokładnie masą śmietanowo jajeczną i piekę ok. 45 min w 175 stopniach - do momentu, kiedy wierzch zrobi się brązowy.



                                                                                           
Pycha! :)

środa, 25 stycznia 2012

Maciek gościnnie: Królik a la Maciek

Być może od czasu do czasu na moim blogu zawitają gościnne występy kolegi Maćka, który "gotować uwielbia, ale bloga prowadzić nie będzie". Wydaje mi się, że niektóre pomysły warte są tego, by się nimi podzielić :)
Oto pierwszy z nich:


Moje koncepcje kulinarne powstają na bieżąco, choć nie da się ukryć i da się dostrzec pewne prawidłowości. Tym razem było trochę inaczej ;)

Moi znajomi śmieją się, że znam wszystkie promocje w Biedronce, ale to nie prawda. Nie wszystkie :P
Uwielbiam ten sklep za najtańszego desperadosa na rynku, tanią coca colę, salse i nachos po trzy zeta i niezłą garmażerkę. Często można tam dorwać coś za połowę standardowej ceny. Tym razem rzucił mi się w oczy królik.

Pamiętając cenę za którą kupiłem takiego na święta nie mogłem się oprzeć. Jeszcze tylko szybki telefon do gościa który miał mnie odwiedzić w ten weekend i decyzja podjęta. Zamówienie jest na ‘dużo czosnku’. Nie jestem fanem ‘dużo’, ale zamówienie to zamówienie.

Królika oczywiście kupuje się bez futra. Zgrabna paczka i mięsko które wygląda tak jakby nic nie trzeba było z nim robić. I tu zaczyna się kłopot. Jestem pedantem jeśli chodzi o mięso, ale królik mnie przerasta. Błonki (powięź) są wszędzie, wszędzie i jeszcze raz wszędzie. Ściągasz jedną, pod spodem jest druga, potem trzecia, a potem mięso przestaje wyglądać jak jedna całość. Jeśli chcesz wyjąć wszystkie to powstanie gulasz, a nie o to przecież chodzi. Trzeba znaleźć moment w którym trzeba się powstrzymać z oczyszczaniem mięsa.

Skończyło się na oddzieleniu skoków i przednich łap, oraz podzieleniu korpusu na dwie części. Zostały mi jeszcze dwa cienkie płaty mięsa (po oddzielaniu tych nieszczęsnych błon) które zwinąłem razem tak by powstało coś w stylu roladki. Mięso posoliłem, odrobinę popieprzyłem, oraz wtarłem w nie posiekany czosnek. Dużo czosnku. Jakąś 1/3 główki. Odstawiłem by się przegryzło.

 

Po przejrzeniu kilkudziesięciu przepisów z których ani jeden mi nie podpasował postanowiłem królika upiec z pieczarkami i cebulą. Pieczarek dużo, cebuli jeszcze więcej. Pieczarki grubo krojone i usmażone na złoto (nie duszone!) położyłem na wierzch i wstawiłem do pieca na 200 stopni bez przykrycia i zabrałem się za cebulkę. Średnio drobno pokrojoną (następnym razem będzie grubiej) smażyłem na złoty kolor, a potem równomiernie przykryłem nią królika tak by nie wysechł. Co ok. 20 minut wyjmowałem go z pieca i podlewałem powstałym sosem. Piekłem długo, wbrew wszelkim przepisom, i miałem racje. Po 1,5h nadal brakowało mu pożądanej kruchości, ale nie zmienia to faktu, że był przepyszny  następnego dnia dopiekłem go jeszcze 40 min i wtedy był idealny.

Podany tylko z brokułem którego, jak oczywiście wszyscy wiedzą, gotuje się w osolonej wodzie tylko 7 minut. Całość prezentuje się znakomicie i równie znakomicie smakuje
…wielkim bonusem jest moment gdy ogryzając korpus poczujesz zapach ogniska i już wiesz jak czuł się barbarzyńca albo człowiek pierwotny któremu udało się polowanie :D
Mój gość, ze względu na płeć, nie odnalazł w sobie ducha dalekich przodków, za to bardzo docenił ‘roladkę’ która ze względu na swoją pierwotną ;) powierzchnię zawierała w sobie najwięcej czosnku, a co za tym idzie najwięcej aromatu.

Już mam pomysł jak go zrobię następnym razem. Aromat zmieni się diametralnie i będzie więcej ‘prawidłowości’.

Składniki:

  • królik 1-1,5kg
  • pieczarki 400g
  • 3 duże cebule
  • 5-6 ząbków czosnku
  • sól, pieprz, odrobina ziela angielskiego,
  • cierpliwość
  • brokuł

Makaron z bakłażanem i cieciorką



To jest danie, na które wpadłam jakoś pół roku temu. Został mi gdzieś jeden niewielki bakłażan i coś z nim zrobić trzeba było. Za mało na moje ulubione danie z samego bakłażana, a żal, żeby się zmarnował. Chyba miałam też wtedy fazę na makarony. Tak coś mi się wydaje. A że ostatnio jakoś makaronu nie jadłam to dziś sobie o tym przepisie przypomniałam.

Danie jest lekko pikantne - w sam raz na zimową porę :)

Składniki:


  • makaron (razowe gniazdka)
  • 1 niewielki bakłażan (ok. 35 dkg)
  • 1 puszka ciecierzycy
  • 2 małe cebulki
  • 1 słoiczek koncentratu pomidorowego lub puszka pomidorów
  • Przyprawy: sól, suszone warzywka, słodka papryka, chilli, przyprawa włoska
  • ew. 1/2 szklanki wody

Bakłażana kroję w niewielką kostkę, wrzucam na sitko i posypuję dużą ilością soli. Odstawiam na jakieś pół godziny, po czym przepłukuję zimną wodą, aby pozbyć się goryczki i nadmiaru soli.



Cebulkę kroję na półkrążki, podsmażam na oleju i dodaję bakłażana. Mieszam od czasu do czasu, a po ok. 5 minutach dorzucam ciecierzycę odsączoną z zalewy. Posypuję przyprawami: solą, płaską łyżeczką suszonych warzywek, łyżeczką słodkiej papryki, chilli według smaku oraz ok. 1-2 łyżeczkami przyprawy włoskiej/do pizzy/do spaghetti, roztartą w rękach. Dodaję pomidory (lub koncentrat jeśli zapomnę ich kupić:D ) i dolewam wody, aby rozrzedzić trochę sos (który i tak zredukuje się jeszcze podczas gotowania). Zostawiam wszystko na lekkim ogniu ok. 15 min, do momentu, kiedy bakłażan będzie już miękki.


Najbardziej do tego sosu pasuje mi makaron razowy w kształcie gniazdek.
 

wtorek, 24 stycznia 2012

Naleśniki razowe z brokułami i kurczakiem



Muszę przyznać szczerze: trochę mnie te naleśniki zdenerwowały. Nie wiem czy to kwestia mąki razowej, bo po raz pierwszy robiłam z niej naleśniki (ale wydaje mi się to bardzo prawdopodobne), ale ciężko mi się na początku je smażyło. Trzy wylądowały w koszu :( Ale pokombinowałam trochę i udało się! Pokonałam naleśniki! :)

Składniki:

Na naleśniki:
  • 1 szklanka mąki razowej
  • 1 szklanka mąki pszennej zwykłej
  • 2 jajka
  • 1 szklanka mleka
  • 1 szklanka wody
  • 1/2 łyżeczki soli
  • szczypta proszku do pieczenia



Na farsz:
  • 1 pojedyncza pierś z kurczaka
  • 1 opakowanie mrożonych brokułów
  • 50 g serka topionego
  • sól, suszone warzywka




Najpierw dokładnie mieszam składniki ciasta, żeby miało czas odpocząć. Jeśli ciasto zrobi  się zbyt gęste należy dolać trochę mleka lub wody.

Na patelni rozgrzewam kapkę oleju i wrzucam brokuły. Podsmażam je, podlewam wodą, ale tylko tyle, aby zakryć dno i zostawiam kilka minut na średnim ogniu. Dodaję sól i suszone warzywka. Kiedy brokuły będą już rozmrożone, ale jeszcze lekko twarde, dzielę je na mniejsze części za pomocą mojej drewnianej łopatki do smażenia i wrzucam pierś z kurczaka, pokrojoną w bardzo drobną kostkę. Kiedy już mięso będzie prawie gotowe dodaję pół kostki serka topionego, dokładnie mieszam wszystko i po minucie wyłączam.


Smażę naleśniki na rumiano i każdy kolejno odkładam na kupkę na talerzu, którą przykrywam drugim talerzem. Dzięki temu naleśniki będą miękkie i łatwo będzie można formować z nich ulubione kształty.

Po usmażeniu naleśników nakładam łyżkę - dwie farszu i zawijam. Sposób zawinięcia - kwestia gustu :) Taka ilość nadzienia wystarczyła mi na 9 naleśników.

Można ułożyć jeszcze na chwilkę na patelni, żeby bardziej zagrzać.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Ekspresowa sałatka z selerem



Tę sałatkę jadłam po raz pierwszy u mojej Babci. Nie wiem skąd miała przepis, ale to mało istotne. Ważne jest to, że sałatka jest naprawdę smaczna, do zrobienia w kilka minut, idealna jako przekąska podczas jakiejś imprezy. Im prościej, tym lepiej!


Składniki:

  • 2 słoiczki selera konserwowego w wiórkach
  • 1/2 puszki kukurydzy
  • 5 jajek
  • ok. 15 dkg żółtego sera
  • 2 łyżki majonezu




Selera wyrzucamy na sitko, dokładnie odsączamy, kukurydzę również. Ugotowane jajka kroimy w kostkę, a ser żółty ścieramy na największych oczkach tarki. Wszystko mieszamy dokładnie, lekko solimy i dodajemy majonezu.

Banał, ale za to jaki pyszny!

niedziela, 22 stycznia 2012

Sałatka ryżowa z tuńczykiem



Szybka sałatka na imprezę - najwięcej czasu zajmuje gotowanie ryżu :)
Właśnie w weekend, w związku z urodzinami Brata, zabrałam się za robienie sałatek. Jako że już mieliśmy część przyjezdnych gości u siebie to żal było mi tracić czas na siedzenie w garach, więc musiałam zrobić coś ekspresowego. Myślę, że sałatka zdała egzamin :)



Składniki:

  • 1 szklanka ryżu
  • 2 puszki tuńczyka sałatkowego
  • 1 puszka kukurydzy
  • 3 jajka
  • +/- 8 ogórków kiszonych
  • 2 łyżki majonezu
  • Sól, pieprz

Ryż gotujemy al dente, ważne żeby nie był rozgotowany. Przelewamy zimną wodą, aby się nie sklejał. Ugotowane jajka i ogórki  kroimy w kostkę i wrzucamy do miski, do której dokładamy pozostałe składniki: ryż, odsączone z zalewy kukurydzę i tuńczyka. Odrobinę solimy, pieprzymy według własnego gustu, doprawiamy dwiema łyżkami majonezu.



Kiedyś robiłam tę sałatkę jeszcze z cebulą, ale chyba taka wersja bardziej mi smakuje.

piątek, 20 stycznia 2012

Kotlety sojowe



                                                                                                                   
Nie mam jakiś zapędów wegetariańskich. Nie wezmę udziału w akcji "Bądź wege przez 30 dni", bo wiem, że nie wytrzymam, jednak od czasu do czasu lubię pewne urozmaicenia.

Parę razy próbowałam kupnych kotletów sojowych - prawie zawsze kończyło się rozczarowaniem. Te z serii "zamocz, zapanieruj i wcinaj" są ohydne, smakują jak papier w panierce (jeśli sami zrobimy tę panierkę). Udało mi się jednak kiedyś utrafić na dobre sojowe a la mielone z jednej firmy, niestety z innych były już kiepskie.

Teraz postanowiłam zrobić je sama od podstaw. Właściwie co w tym trudnego? Niewiele więcej roboty, a wszystkie składniki są nam znane. Jedynym problemem jest to, że trzeba pomyśleć o tym dzień wcześniej. Ale to niewielki problem :) Warto też pomyśleć ile nam potrzeba tych kotletów, żeby nie zostać z ich furą tak jak ja :) Dobrze, że dziś przyjeżdżają goście to kotlety będą w sam raz na posiłek po drodze ;)

Składniki:

  • 35 dkg soi
  • 2 duże cebule
  • 1 jajko
  • 2 łyżeczki suszonych warzywek
  • 1 łyżeczka słodkiej papryki
  • Chilli do smaku
  • 1 łyżeczka soli
  • 2 łyżeczki majeranku
  • 6 łyżeczek suszonej natki (lub dowolna ilość świeżej)
  • 1 łyżeczka tymianku
  • Pieprz
  • Bułka tarta do panierki

Pierwszą czynność związaną z naszymi kotlecikami wykonujemy poprzedniego dnia wieczorem. Bierzemy dużą miskę, garnek, cokolwiek, wrzucamy tam soję i zalewamy wodą, tak w stosunku 3:1.


                                                                                                         
Następnego dnia gotuję soję ok. 2h na wolnym ogniu w zmienionej wodzie i bez soli. Cebulkę kroję w bardzo drobną kostkę i podsmażam. Soję po ugotowaniu odcedzam i miksuję blenderem. Dodaję cebulę i wszystkie przyprawy jakie tylko mi się nawiną :) Kupiłam przyprawę do mielonych, którą kiedyś właśnie użyłam do kotletów sojowych, ale zrezygnowałam z niej, niestety, gdyż wyczytałam, że w składzie są jakieś świństwa. Ważne by tą masę naprawdę dobrze przyprawić, bo soja sama w sobie jest raczej mdła.




                                                                                                               
Po dodaniu jajka mieszam dokładnie całą masę najbardziej doskonałym narzędziem czyli ręką :) Masa ma bardzo fajną strukturę, formuje się bardzo łatwo, nigdzie się nie przykleja, w porównaniu z masą mięsną - cudo ;) Na koniec obtaczam tylko w bułce i smażymy na rumiano.




                                                                      Z tych składników wyszło mi 14 sporych kotletów. 2 + surówka wystarczy na obiad jak dla mnie :)

czwartek, 19 stycznia 2012

Mini serniczki z dżemem jagodowym



Na pomysł zrobienia serniczków wpadłam kiedy z koleżanką z pracy rozmyślałyśmy o serniku z jednej z sieciowych kawiarni. W sumie to nie jest aż tyle roboty, a do kawy w południe taki mały serniczek na kilka gryzów będzie w sam raz.


Bardzo lubię serniki z owocami, dlatego postanowiłam dodać do mojego nieco dżemu jagodowego. Myślę, że super pasowałby też truskawkowy.

Składniki:

  • 25 dkg twarogu
  • 2 jajka
  • 3 łyżki cukru
  • "kapka" esencji waniliowej lub 1/2 łyżeczki cukru wanilinowego
  • 1/3 łyżeczki proszku do pieczenie
  • 1 czubata łyżeczka mąki ziemniaczanej
  • szczypta soli
  • 1 łyżka śmietany
  • dżem do przybrania

Po włączeniu piekarnika na 180 stopni zabrałam się za mielenie twarogu. Zrobiłam to blenderem - szybko i bezboleśnie. Zmieniłam końcówkę, oddzieliłam żółtka od białek z 2 jajek. Do białek dodałam szczyptę soli i ubiłam pianę. Do żółtek dodałam 3 płaskie łyżki cukru i zmiksowałam aż cała masa zrobiła się jasnożółta. Dodałam ją do zmielonego sera, wsypałam proszek do pieczenia, mąkę ziemniaczaną., dodałam śmietanę i odrobinę esencji waniliowej na oko, tak pewnie z pół łyżeczki. Wymieszałam wszystko dokładnie. Delikatnie, łyżka po łyżce dodawałam pianę z białek, aby serniczki były lekkie i puszyste.
 

Do silikonowej foremki na babeczki wlewałam po 2 łyżki masy, a na wierzch dodałam po pół łyżeczki dżemu. Z tej ilości otrzymałam 10 serniczków, które piekłam ok. 25 min.

środa, 18 stycznia 2012

Krem buraczkowy

...czyli co zrobić, żeby się nie narobić, a zjeść smacznie



Krem z buraków to zupa tak banalna, że chyba nie da się już bardziej. Do tego jest przepyszna i bardzo zdrowa, bo jak każdy wie, burak to samo zdrowie. Wzmacnia odporność, wpływa dobrze na krew poprzez działanie wspomagające tworzenie krwinek czerwonych, odkwasza organizm i tak dalej, i tak dalej. Do tego jest smaczny, ma piękny kolor i kosztuje grosze. 

Pierwszy raz krem z buraków jadłam w jednym z barów wegetariańskich w Krakowie. Występował jako zupa dnia i bardzo mnie zaciekawił. Aż wstyd się przyznać, że wcześniej nie pomyślałam o tym, że można i taki krem zrobić. A kremy lubię. Oj, lubię bardzo!

Składniki:

  • ok. 1,5 kg buraków
  • 1-1,25 l bulionu
  • Sól, suszone warzywka
  • 1 łyżka śmietany
  • Gumowe lub foliowe rękawiczki
 
Najważniejszym, po burakach, składnikiem tejże zupy są gumowe rękawiczki. Tak, bez nich ani rusz, chyba że zafarbowanie na buraczany kolor rąk na kilka dni nam nie przeszkadza :)




Buraki obieram i kroję w kostkę. Oczywiście, im kostka drobniejsza tym lepiej, bo szybciej nam się zupa ugotuje. Niestety, buraki nie należą do warzyw, które dobrze się kroi, więc u mnie kostka była raczej gruba i byle jaka. Trudno. I tak wszystko się zmiksuje.



Pokrojone buraki zalewam bulionem i dodaję przyprawy. Zupa nie potrzebuje żadnych wyszukanych składników. Słodycz buraka wystarczy wzbogacić o odrobinę soli. Tak więc gotuję same buraki w bulionie do momentu, kiedy będą miękkie. U mnie trwało to jakieś 45 min, tak na oko. Wszystko miksuję, dodaję łyżkę śmietany i miksuję jeszcze raz, aby śmietana się dobrze połączyła z zupą. Można też dodać mały kleksik śmietanowy podczas podania.

Gorąco polecam ;)

wtorek, 17 stycznia 2012

Placuszki z tuńczyka i kukurydzy





Podobne placuszki często jadłam kiedy byłam na słynnej diecie białkowej. Dzięki nim nikt bardzo nie cierpiał na mojej diecie ;) Postanowiłam je trochę zmodyfikować, aby były ciekawsze.

Są zdrowe i pożywne, w sam raz na pierwsze lub drugie śniadanie. Dobrze smakują zarówno na ciepło jak i na zimno, więc spokojnie można zabrać do pracy na przekąskę koło południa.


Składniki:


  • 1 puszka tuńczyka sałatkowego w sosie własnym
  • 1/2 puszki kukurydzy
  • 1/2 jogurtu naturalnego
  • 10-12 łyżek otrębów
  • 1 jajko
  • sól, suszone warzywka



Wszystkie składniki mieszamy razem, odstawiamy na jakieś 10 min. Smażymy po kilka minut na każdej stronie aż placuszki zrobią się rumiane.


poniedziałek, 16 stycznia 2012

Zupa meksykańska z wołowiną i fasolą



Za oknem biało. Wieje i sypie. W takie dni aż człowiekowi chce się zjeść coś kolorowego i rozgrzewającego. Zupka meksykańska jest więc w sam raz. Z kolorowymi składnikami, wyraźnym smakiem, odrobiną chilli. Cóż chcieć więcej?








Składniki:

  • 25 dkg zmielonego chudego mięsa mielonego
  • 1 puszka czerwonej fasoli
  • 1/2 puszki kukurydzy
  • 2 papryki
  • 2 cebule
  • 1 puszka pomidorów
  • ew. kilka łyżeczek koncentratu pomidorowego
  • 1l bulionu
  • 1 łyżka suszonych warzywek
  • 2 łyżeczki słodkiej papryki
  • 1 łyżeczka majeranku
  • chilli do smaku
  • sól
  • ser żółty do posypania


Pokrojoną w grubszą kostkę cebulę podsmażyłam, dodałam do niej mięso mielone, a po kilku minutach paprykę. Podsmażam wszystko kilka minut, wrzucam fasolę i kukurydzę, po czym wlewam bulion, do którego dodaję przyprawy. Gotuję całość ok 20 min, do momentu, kiedy papryka będzie miękka. Wtedy dodaję puszkę pomidorów i ewentualnie odrobinę koncentratu pomidorowego (lubię dość pomidorowy smak). Wszystko zostawiam jeszcze ze 2 minutki na lekkim gazie. Podaję posypane żółtym serem. 



Można też dodać mniej bulionu, wtedy zrobi nam się z zupy po prostu danie chilli con carne.