wtorek, 20 sierpnia 2013

Placki z kaszy



W zeszłym tygodniu naszło mnie, żeby zrobić makaron z tuńczykiem i kukurydzą. Ale jakoś nie wyszło. Postanowiłam więc dziś to zrobić. Kupiłam puszkę kukurydzy, bo akurat skończyły mi się zapasy. Otworzyłam ją i tak sobie myślę: "hm... a może by tu zrobić placki z kaszy..?" Wahałam się i wahałam, ale w końcu placki wygrały z makaronem :)

Muszę przyznać, że byłam zdziwiona, że są AŻ tak dobre! Być może jest to zasługa słodyczy kukurydzy, cebuli i papryki, a w szczególności tej ostatniej, która pochodzi z mojej doniczki :)

Składniki:


  • 5-6 łyżek kaszy jęczmiennej (u mnie drobna, perłowa)
  • 1 cebula
  • 1/2 czerwonej papryki
  • 1/2 puszki kukurydzy
  • 2 jajka
  • 5 łyżek otrębów
  • 3 łyżki mąki pełnoziarnistej
  • 1 łyżeczka suszonych warzywek 
  • Sól, pieprz

Kaszę gotowałam 10 min, według przepisu na opakowaniu. Cebulę i paprykę pokroiłam w drobiną kostkę i podsmażyłam na patelni - najpierw wrzuciłam cebulę, a po kilku minutach dołożyłam paprykę.

Kiedy składniki przestygły wrzuciłam je do miski, dodając pół puszki kukurydzy, dwa jajka, otręby i mąkę. W zależności od gęstości masy można dodać więcej lub mniej tych dwóch ostatnich składników. Całość posoliłam, dodałam suszone warzywka i zmieliłam dużo pieprzu. 

Całość dokładnie wymieszałam. Kładłam masę na mocno rozgrzany olej, łyżką formując średniej grubości placki. Smażyłam do uzyskania złocistego koloru z obu stron.


czwartek, 15 sierpnia 2013

Chleb na zakwasie



Na początku wpisu chciałabym bardzo podziękować Krzyśkowi, Mamie Krzyśka i Anecie za zakwas, który od nich dostałam. Gdyby nie to chleba by nie było!

Ze trzy lata temu, podczas wakacji na Mazurach dostałam od Pani Gospodyni zakwas na chleb. Niestety, był to okres wyjazdów i zakwas mi się zmarnował. Żal mi było, ale nie chciało mi się samej hodować zakwasu. Aż tu pewnego pięknego dnia Krzysiek wspomniał, że jego Mama robi chleb na zakwasie! Obiecał przywieźć porcję.

Dostałam więc słoiczek wraz z przepisem, wg którego zakwas można trzymać do 10 dni. Znów mi tak schodziło i schodziło, codziennie, kiedy już zasypiałam nagle budziła mnie myśl: "ZAKWAS!! muszę jutro upiec chleb, bo się zmarnuje!" No i o mały włos, a by się zmarnował :P Całe szczęście, w ostatniej chwili zagniotłam chleb, który piekę teraz co tydzień, w niedzielę. Naprawdę, jest przepyszny. Do tego bardzo pożywny (dwie niewielkie kromeczki zapychają) i długo trzyma świeżość. Ostatnim razem skończyłam go w piątek i nawet nie był lekko podeschnięty.

Przepis Mamy Krzyśka trochę zmodyfikowałam, ale był dla mnie bazą.

Składniki:



  • Zakwas
  • 2 kubki mąki pszennej
  • 2 kubki mąki pełnoziarnistej
  • 1/2 kubka otrębów
  • 1/2 kubka płatków owsianych
  • 2 garści pestek dyni
  • 2 garści pestek słonecznika
  • 1 płaska łyżka soli
  • 1/2 opakowania suchych drożdży
  • 2 1/2 szklanki ciepłej wody


Zakwas, mąkę, otręby, sól i wodę dokładnie mieszam. Odkładam do słoika 3-4 pełne łyżki ciasta, jako zakwas na kolejny raz. Można go użyć w przeciągu 4-10 dni. 

Jeśli chodzi o mąkę razową to używam różnej - raz mieszanej orkiszowo-pszenno-żytniej, innym razem pszennej, innym razem żytniej... Co akurat wejdzie pod rękę ;)

Do masy dodaję ziarna dyni, słonecznika, płatki owsiane (Mama Krzyśka dorzuca jeszcze siemię lniane i sezam - ogólnie można dodać jakiekolwiek ziarna), drożdże - ja używam z wygody suszonych. Wszystko dokładnie mieszam, wyjdzie takie średnio rzadkie ciasto i odkładam na 8 godzin do wyrośnięcia w dużym garnku.

Po tym czasie smaruję długą keksówkę olejem i wysypuję otrębami. Przekładam masę do brytfanki i czekam jeszcze z godzinę - półtorej aż wyrośnie. Lekko kropię wodą i posypuję jeszcze płatkami owsianymi.

Nastawiam piekarnik na max. Wkładam chleb, po 15 min zmniejszam temperaturę do 180 stopni i piekę jeszcze ok 75 min aż brzegi zaczną lekko odchodzić od ścianek keksówki. Co jakiś czas lekko kropię wierzch wodą.

środa, 7 sierpnia 2013

Ciasteczka bananowo-owsiane



                                                                                                                           
Ciasteczka, które są dobre zarówno na śniadanie, drugie śniadanie, deser, podwieczorek czy przegryzkę na wycieczce. Jednym słowem - dobre na wszystko. Do jedzenia też dobre ;) I bardzo syte. Zrobiłam w weekend, bo Filip szedł w góry, a ja jechałam nad wodę. A za poddanie pomysłu dziękuję Kawce :)

Składniki:


  • 1 1/2 kubka płatków owsianych
  • 1/2 kubka mąki razowej (u mnie 3 ziarna: orkisz/pszenica/żyto)
  • 2 niewielkie banany
  • 6 kostek czekolady
  • 2 łyżki miodu
  • 50 g masła 
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • Szczypta soli
  • Kilka kropel soku z cytryny

Masło stopiłam, banany zmiażdżyłam widelcem i pokropiłam odrobiną soku z cytryny, czekoladę pokroiłam w małą kosteczkę. Wszystkie składniki wrzuciłam do jednego gara i wymieszałam łyżką.

Piekarnik rozgrzałam do 180 stopni. Blaszkę wyłożyłam papierem do pieczenia i łyżką nakładałam (w miarę) okrągłe ciasteczka. Piekłam 20 min.


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Gnocchi z mięsem i pomidorami



Danie iście proste, ale bardzo smakowite. Tak smakowite, że cieszyłam się, że ugotowałam porcję gnocchi najpierw dla siebie i postanowiłam na świeżo ugotować Filipowi. Inaczej wyjadłabym mu wszystko. Serio. A toż to tylko kilka minut roboty!

Składniki:


  • 500g gnochhi
  • 200g mięsa mielonego z indyka
  • 1/2 cebuli
  • 2 pomidory
  • Garść bazylii
  • Oliwa z oliwek
  • Sól, pieprz

Cebulę kroję w krótsze piórka, podsmażam chwilę i dodaję mięso mielone. Solę, pieprzę i smażę kilka minut. Dodaję pomidory pokrojone w kostkę - całość duszę jakieś 3-4 min. Na koniec dodaję pokrojoną bazylię, mieszam i wyłączam kuchenkę.

W międzyczasie gotuję gnocchi wg przepisu na opakowaniu. Polewam je oliwą i dodaję sos. Dokładnie mieszam i gotowe!