czwartek, 29 grudnia 2016

Lunchowa sałatka z kaszą



                                                                                                         
Bardzo dobra i pożywna sałatka na lunch - idealna, bo możemy zjeść pełnowartościowy posiłek, niekoniecznie go podgrzewając - nawet w przypadku braku czasu w pracy możemy się pożywić przy biurku.

Z podanych składników otrzymamy dwie solidne porcje sałatki.

Składniki:

  • 100 g kaszy (u mnie orkiszowa)
  • 1 cebula
  • 1 papryka
  • 1 pomidor
  • 200 g dobrej kiełbasy
  • 1 opakowanie jarmużu
  • Płatki chilli
  • Sól

Kaszę gotuję według przepisu.

W dużym garnku zagotowuję wodę, w której blanszuję jarmuż (minutkę-dwie), po czym przelewam go zimną wodą, aby miał piękny, zielony kolor.

Cebulę kroję w drobną kostkę. Dobrej jakości kiełbaskę (oczywiście, można użyć kurczaka, boczek czy jakąś inną lubianą wędlinę - ja akurat miałam jakąś resztkę kiełbaski po stampocie) również kroję w kostkę. Zaczynam od wrzucenia kiełbaski na jeszcze zimną patelnię, którą podgrzewam - dzięki temu wytopi się z niej lepiej nadmiar tłuszczu (jeśli jest go dużo - polecam go odlać). W momencie, kiedy już kiełbaska będzie się zaczynała rumienić, dodaję cebulkę i całość podsmażam dalej - aż kiełbaska będzie chrupiąca, a cebula miękka.

W misce mieszam wszystkie składniki - ostudzone: kaszę, jarmuż, kiełbaskę z cebulą, do których dorzucam czerwoną paprykę i pomidora, pokrojone w kostkę. Dodaję odrobinkę soli do smaku oraz trochę płatków chilli dla lekkiej pikanterii.

Smacznego!

PS...a Facebook mi dziś powiedział, że mamy z blogiem piątą rocznicę... :)


środa, 21 grudnia 2016

Pchali z buraków



                                                                                       
Tym razem danie z kuchni gruzińskiej.

Będąc na delegacji w Trójmieście, odwiedziłam gruzińska restaurację. Ale prawdziwą gruzińską, a nie jakiś fast food, który się rozprzestrzenia jak grzyby po deszczu, bo tanio i dużo. W knajpce tej panuje domowa atmosfera, można pomyśleć, że jest to rodzinny biznes (czy tak jest - nie wiem). Obsługa mówi z delikatnie wyczuwalnym obcym akcentem. Pomaga mi to wierzyć, że kuchnia jest jak najbardziej autentyczna. W Gruzji nigdy nie byłam, więc pozostaje mi tylko wiara, która jest wzmacniana jeszcze bardzo dobrą kuchnią!

Na przystawkę wybrałam sobie sałatkę z buraków - pchali. Była tak dobra, że gadałam o niej dwa dni i cierpiałam katusze nie mogąc zrobić jej od razu. Dlaczego? Ponieważ potrzebowałam piekarnika i blendera, a tychże nie było nigdzie pod ręką.

Na pierwszą kolację po powrocie zaplanowałam więc pchali. Poszperałam w internetach, zapamiętałam również opis ze wspomnianej wcześniej restauracji. Wiadomo, coś tam pozmieniałam, ale z efektu jestem bardzo zadowolona.


Składniki:

  • 500 g buraków
  • 1 granat
  • 2-3 ząbki czosnku
  • 1 pęczek pietruszki
  • 200 g orzechów włoskich
  • Oliwa z oliwek
  • Ocet winny
  • Papryka słodka i ostra
  • Sól, pieprz

Wyszorowane buraki należy owinąć w folię i upiec.

Po upieczeniu i ostudzeniu, starłam je na dużych oczkach tarki (uważam, że nie ma to sensu - lepiej pokroić na mniejsze kawałki, bo i tak będzie wszystko miksowane - szkoda roboty). Orzechy - podprażyłam na suchej patelni. Z połowy granatu wydłubałam pestki (to jest zdecydowanie najgorsza część przepisu). Czosnek obrałam, pietruszkę pokroiłam byle jak. Wszystkie składniki wrzuciłam do blendera, podlałam oliwą (ok. łyżki - półtorej), odrobiną octu do smaku (jakąś łyżeczkę - dwie), dodałam po niecałej łyżeczce obu papryk (w kilku przepisach czytałam o wędzonej papryce, ale nie miałam) oraz sól i pieprz. Całość zblendowałam na papkę.

Po przygotowaniu, należy pchali włożyć do lodówki i nieco schłodzić. Zdecydowanie lepsze jest zimne niż w temperaturze pokojowej.

Podobnież podaje je się najczęściej w kształcie kulek, w restauracji dostałam kopkę, jakby wyrzuconą z miski, a moje wyglądały tak:


Pchali posypuje się jeszcze całymi pestkami w granatu (wydłubanymi z drugiej połówki owocu) . Podałam z podsmażonym żytnim chlebkiem, choć wiadomo, że miękka gruzińska bułeczko zrobiłaby również robotę ;)

Z podanych składników zrobimy kolację dla 6 osób, przystawkę - dla 8. Smacznego!

PS. Znalazłam w kilku przepisach oraz opisie w restauracji wzmiankę o kolendrze - nie użyłam jej, bo nie lubimy w domu za bardzo, ale jeśli ktoś lubi to pewnie warto spróbować!