niedziela, 30 sierpnia 2020

Pasta z białej fasoli

                                                                                         Nie bardzo mogę zrozumieć określenia "wegański smalczyk". O ile rozumiem warzywny pasztet czy kotlet (bo chodzi tu o sposób obróbki czy kształt) to nie rozumiem o co chodzi ze smalczykiem. Ani to obok smalcu nie leżało, ani nie ma go zastąpić. Weganie czy wegetarianie raczej stronią od smalcu ;) A przecież to po prostu pasta z białej fasoli. Pyszna, zdrowa, dla wegan i mięsożerców :) Muszę przyznać, że byłam zaskoczona efektem - myślę, że jeszcze nie raz spróbuję zrobić pastę z fasoli w różnych odsłonach.

Składniki:

  • 10 dkg suszonej fasoli
  • 1/2 białej cebuli
  • 1/2 kwaśnego jabłka
  • 1 łyżeczka majeranku
  • 1/2 łyżeczki soli
  • Pieprz

O paście musimy pomyśleć już dzień wcześniej, bo zaczynamy od namoczenia fasoli wieczorem (ok. 12h). Po namoczeniu wodę wymieniamy (w proporcji 3-4 razy więcej niż fasoli) i gotujemy ją ok 1.5h bez soli (w zależności od rodzaju, wielkości - po ok. godzinie warto sprawdzić). Wody z gotowania nie wylewamy, bo przyda nam się do pasty!

Cebulę kroję w bardzo drobną kostkę i podsmażam na oleju. Kiedy już zacznie się szklić, dodaję do niej majeranek oraz bardzo drobno pokrojone jabłko (ew. starte na grubej tarce). Całość duszę, dodając ewentualnie odrobinę wody spod gotowanej fasoli, aby się nic nie przypaliło.

Ostudzoną fasolę z odrobiną wody (zacznijmy od niskiego poziomu przykrycia dna, wodę dolewajmy zgodnie z naszymi upodobaniami co do konsystencji) i solą miksuję na gładką masę. Dodaję cebulkę z jabłkiem, dużo świeżo mielonego pieprzu i mieszam dokładnie. Warto sprawdzić czy nie brakuje soli.

Pasta jest pyszna z ogóreczkiem kiszonym (no...to może też ją łączy ze smalcem ;) )!


piątek, 28 sierpnia 2020

Makaron z cukinia, suszonymi pomidorami i fetą

                                                                                                                      

Ostatnio miałam dość dużo pracy i brakowało mi czasu na gotowanie. Odpukać, jest odrobinę lepiej i znów poczułam kulinarny zew :) W związku z upałami, miałam ochotę na coś lekkiego, wakacyjnego, pysznego... Kupiłam cukinię, nie mając jeszcze do końca pomysłu, otworzyłam lodówkę i wyszło coś takiego :) Spodziewałam się, że wyjdzie smaczne, ale przeszło nawet moje oczekiwania - na pewno jeszcze nie raz taki makaron zagości na moim talerzu!



Składniki:

  • Ulubiony makaron - dwie porcje
  • 1 cukinia
  • 1/2 białej cebuli
  • 6-8 suszonych pomidorów
  • 100 g fety
  • Mały ząbek czosnku
  • Pestki dyni (lub słonecznika)
  • Suszone warzywka
  • Sól

Przygotowanie potrawy zajmuje mniej więcej tyle, ile ugotowanie makaronu - zaczynam od nastawienia wody, gotuję makaron wg przepisu na opakowaniu.

Cebulę kroję w ćwierć-talarki i podsmażam ją na rozgrzanym oleju z suszonych pomidorów. Kiedy już się nieco zeszkli, dodaję pokrojoną w kostkę cukinię. Duszę 3-4 minutki, mieszając od czasu do czasu, po czym dorzucam drobno pokrojone suszone pomidory. Dodaję suszone warzywka i sól do smaku (nie za dużo, bo będziemy dodawać jeszcze fetę). Duszę do momentu aż cukinia będzie miękka, ale nadal jędrna (ok. 10 min - w zależności od wielkości). Na sam koniec, na ok. 30 sek przed końcem smażenia, dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek.

Ugotowany makaron (u mnie tym razem spaghetti) mieszam z warzywami. Posypuję pokrojoną w kostkę fetą oraz uprażonymi pestkami dyni. Początkowo myślałam, że pasowałby tu świetnie słonecznik, ale jednak resztkę zużyłam ostatnio do pieczenia chleba. Okazało się, że dynia też super łączy się z tymi smakami!