środa, 31 grudnia 2014

Sałatka Basi - na Sylwestra i nie tylko



Jest to sałatka, którą robi moja Babcia Basia. Uwielbiam ja i zawsze jest mi głupio, bo jem jej ile wlezie. Zastanawiam się czemu ja robię ją tak rzadko - wszak to tylko kilka minut roboty - a radości co niemiara!

Dziś zrobiłam ją z okazji wyjścia na Sylwestra, może być spokojnie traktowana jako awaryjna sałatka.


Składniki:



  • ok. 35 dkg wędliny
  • ok. 25 dkg sera wędzonego
  • 1 puszka ananasa
  • 1 1/2 puszki kukurydzy
  • Majonez
  • Pieprz


Wędlinę należy pokroić w niewielkie słupki, żółty ser (zdecydowanie wędzony jest dużo lepszy) zetrzeć na grubych oczkach tarki, a ananasa w podobne kawałeczki jak i wędlinę. Wszystkie przygotowane składniki (wraz z odsączoną kukurydzą) mieszam, dodaję pieprzu, ze 3-4 łyżki majonezu i odrobinę soku z ananasa. Ot i cała filozofia :)

Smacznego i dobrego Nowego Roku!

Malwina

niedziela, 7 grudnia 2014

Krem z marchewki z kaszą jaglaną



Niezwykle szybka i doskonała zupa, zwłaszcza na chłodne jesienne czy zimowe wieczory.

Składniki:
  • 3 marchewki
  • 1 pietruszka
  • Kawałek selera
  • Kawałek pora
  • 1 cebula
  • Kasza jaglana
  • Woda
  • Świeży imbir
  • Masło
  • Oliwa
  • Sól i pieprz cayenne

Warzywa obieram i kroję w mniejsze kawałki. Na patelni rozgrzewam olej i łyżkę masła, wrzucam cebulę, lekko podduszam i dodaję ok 2-3 cm startego imbiru. Dokładam wszystkie warzywa, wszystkie razem podsmażam ok 3-4 min. Zalewam je wodą (można ewentualnie bulionem jeśli mamy zbędny), tak aby woda wystawała niewiele ponad warzywa. Całość gotuję ok. 20-25 min, aż warzywa będą miękkie.

Miękkie warzywa miksuję blenderem. Doprawiam solą i ewentualnie ostrą papryką.

Osobno gotuję kaszę jaglaną, dodaję 2 łyżki do porcji zupy, aby była jeszcze bardziej pożywna.


środa, 26 listopada 2014

Naleśniki z kapustą i mięsem

...czyli recycling rosołowy

Coś mnie w sobotę wzięło na rosół. A nie jest to częste - zazwyczaj gotuję go raz, może dwa razy do roku. Ale mnie wzięło to ugotowałam. Zazwyczaj daję bardzo dużo warzyw, a niewiele mięsa - troszkę kurczaka, troszkę wołowiny. Miałam w zamrażarce dwa podudzia, ale wołowiny nie było. W sklepie szponder się już skończył, więc kupiłam co zostało, czyli rostbef. Gotowane mięso praktycznie zawrze dorzucam do rosołu razem z marchewką i groszkiem konserwowym, ale tym razem wpadłam na pomysł, że zrobię naleśniki. Kupiłam więc i kapustę kiszoną. No i taka to historia.


Składniki:

  • 8 naleśników z tego przepisu (zaręczam, że proporcje idealne)

  • 2 podudzia
  • 25 dkg rostbefu
  • 1/2 marchewki
  • 1 cebula
  • 20 dkg kiszonej kapusty

Kiszoną kapustę pokroiłam i gotowałam w niewielkiej ilości wody, wraz z liściem laurowym, dwoma ziarnkami ziela angielskiego i solą, przez ok. godzinę.

Ugotowane mięso obrałam, cebulę pokroiłam w kostkę i podsmażyłam. Dodałam marchewkę z rosołu, gotowaną kapustę i trochę pieprzu. Całość zmiksowałam blenderem, bo mi się nie chciało wyciągać maszynki do mielenia mięsa.


Nakładałam po łyżce farszu na każdego naleśnika i zawijałam je jak krokiety - najpierw po bokach, a później od dołu je rolowałam:



Oczywiście, można by i panierować takie naleśniki i zrobić z nich krokiety, ale jakoś uważałam to za zbędny dodatek kalorii. Tuż przed podaniem jednak podsmażyłam naleśniki, aby były lekko przypieczone i chrupiące.




czwartek, 13 listopada 2014

Zupa tajska a la Gąska


Podobną zupę jadłam pierwszy raz u koleżanki w zeszłym roku. Miała trochę inne składniki, bo pieczarki, pomidorki koktajlowe i kurczaka, ale postanowiłam ją nieco zmienić, choćby dlatego, że nie przepadam za grzybami. Lubię natomiast dużo warzyw, a troszkę mięska też nie zaszkodzi. Przyjechała do mnie Mama, która uwielbia takie zupy tajskie. Tata nie lubi mleczka kokosowego to Mama raczej nie gotuje takich rzeczy. Postanowiłam jej zrobić więc przyjemność.

Składniki:


  • 2 puszki mleka kokosowego
  • 300 g kurczaka (lub indyka)
  • 1 cukinia
  • 1 marchewka
  • 2 kolorowe papryki
  • 2-3 łyżeczki czerwonej pasty curry
  • 1/2 łyżeczki suszonej kolendry
  • 1-2 ostre suszone papryczki
  • Odrobina oliwy

Marchewkę i cukinię kroję w półplasterki, papryki w kostkę lub paseczki.

Mięsko marynuję w paście curry i odrobinie oliwy przez 15-20 min. 

Mleczko kokosowe podgrzewam i wrzucam najpierw marchewkę z przyprawami - kolendrą i ostrymi papryczkami, po 5 min mięsko i paprykę, po kolejnych 5 - cukinię. Całość gotuję jeszcze z 10 min aż warzywa będą miękkie. Można dodać więcej pasty, można dodać więcej ostrej papryczki, ale absolutnie nie potrzeba dodawać żadnej soli ani pieprzu. Jako dodatek można dodać ryż, ale zupa sama w sobie jest sycąca, więc nawet nie ma takiej potrzeby.



wtorek, 11 listopada 2014

Gołąbki!



Kocham gołąbki! Uwielbiam! Ale jem je dość rzadko, bo zawsze mi się wydawało, że ich zrobienie to musi być jakaś czarna magia, zajęcie na cały dzień! Ostatnio jednak w jakiś weekend rano standardowo włączyłam sobie jakiś program kulinarny - tym razem do śniadania wpadła mi w oko (bo z Okrasą - ostatnio moim idolem kulinarnym - byłam na bieżąco) Siostra Aniela - miała krótki program o gołąbkach. Jakaż byłam zdziwiona, że to jest tak proste! Przy wspólnym gotowaniu z Martynką lazanii, wspomniałam o tym, a ona zgodziła się mi pomóc. Na ostatnim wyjeździe opowiadałam koleżankom o moich planach i Justynka również była chętna! Postanowiłyśmy wykorzystać długi weekend i zrobić gołąbki wspólnie. Dobrze, że Justynka się do nas dołączyła, bo to w sumie był nasz spec od gołąbków - z nas 3 tylko ona miała doświadczenie. Muszę przyznać, że trochę mi wstyd, bo się najmniej narobiłam tych gołąbków - w sumie to prawie wszystko zrobiły dziewczyny. Ale było bardzo fajnie!

Składniki:
  • 1 większa główka kapusty
  • 1,2 kg karkówki
  • 30 dkg ryżu
  • 1 cebula
  • 1 marchewka, ew. mały kawałek selera i pietruszki
  • 2 jajka
  • Sól
  • Pieprz

Sos:
  • 1 l przecieru pomidorowego
  • Masło
  • Mąka
  • Śmietana
  • Sól
  • Pieprz

Zaczęłyśmy od tego,  że się wybrałyśmy do sklepu po mięso. Mama Justyny polecała nam łopatkę wieprzową, ale nie było. Wahałyśmy się pomiędzy karkówką a szynką, ale wzięłyśmy tą pierwszą, bo szynka mogłaby być za sucha. I był to doskonały wybór. Okazało się, że w sklepie nie mielą mięsa na miejscu. Też fajnie, bo przynajmniej po raz pierwszy od dwóch lat mogłam użyć mojej maszynki do mielenia mięsa. Coś mi odbiło, że muszę mieć maszynkę i odkąd ją kupiłam to stała. A jako że jest to taka metalowa maszynka na ręczną korbkę to nie wiedziałam czy w ogóle zadziała. Zadziałała :)


Dziewczyny zabrały się za mielenie mięsa z dodatkiem kawałka selera, pietruszki i marchewki, które wyciągnęłam z zupy cebulowej (po ok 5-7 cm) oraz podsmażoną cebulką, wcześniej pokrojoną w drobną kostkę, a także startą na małych oczkach i również podsmażoną połówką marchewki (chciałam dodać całą jako przyprawę).

Do ugotowanego ryżu wrzuciłyśmy surowe, zmielone dwukrotnie mięso, dodałyśmy 2 jajka, sól i bardzo dużo czarnego pieprzu.

Kiedy dziewczyny mieliły mięso, ja zajmowałam się kapustą. Co prawda najpierw Justyna wycięła głąba (najpierw dookoła, a później na krzyż w środku, żeby lepiej można go było wydrążyć), ale garnka z kapustą pilnowałam ja ;) Zalałam kapustę wrzątkiem i na delikatnym ogniu ją gotowałam. Przez to, że nie było już głąba to co chwilę jakieś listki same odchodziły - wyciągałam je łyżką i widelcem, a później ostrym nożykiem obcinałam stwardniałe nerwy tak, żeby łatwo było zawinąć gołąbki.

Jeśli chodzi o zawijanie to każdy gołąbek wyszedł nam inny. Dla mnie najłatwiej jest zawijać następująco - po nałożeniu farszu zawijam na niego boki, a później od strony dolnej liścia zwijam w rulonik.

Z takiej ilości farszu udało nam się zrobić 15 wypasionych gołąbków - takich, że jeden wystarcza, a jak się jest łakomczuchem to półtora :) Liści zostało nam więcej, następnym razem musimy zrobić też więcej farszu.


Na spód garnka wyłożyłyśmy pozostałe liście kapusty a na nie ciasno układałyśmy gołąbki. Zalałyśmy je bulionem, nawet nie całkiem przykryłyśmy je płynem, ale na wierzch też ułożyłyśmy liście kapusty - żeby lepiej się uparowały. Po godzinie farsz był ugotowany, kapusta też, ale nadal krucha.

Kiedy gołąbki się gotowały, zrobiłyśmy sos. Zaczęłyśmy od zasmażki - ok 3 łyżki masła i podobną ilość mąki podsmażyłyśmy stale mieszając. Na początek dolałyśmy odrobinę wody, żeby rozrobić zasmażkę, a później już przecier pomidorowy. Trochę soli, trochę pieprzu i stale mieszając gotowałyśmy sos kilka minut, po czym dodałyśmy 3 łyżki śmietany (kwestia gustu ile). 30 sekund na małym ogniu i sos był gotowy. Nie pozostało nic innego niż polać nim gołąbki (ja uwielbiam morze sosu do nich) i pałaszować. Były pyszne, ale w dobrym towarzystwie jeszcze lepiej smakowały!

Do tej pory myślałam, ze najlepsze gołąbki są na stołówce UEKu, ale teraz już wiem, że to te roboty trio Martynka, Justynka i ja :)


wtorek, 4 listopada 2014

Nasza pierwsza lazania



Chodziłam w zeszłym tygodniu sobie po supermarkecie (co prawda weszłam tylko po jedną konkretną rzecz, ale rozejrzeć się nigdy nie zaszkodzi) i wpadł mi w oko świeży makaron do lazanii. Jechałam na Wszystkich Świętych do domu i stwierdziłam, że będzie to świetny pomysł na obiad! Wszyscy lubimy zapiekanki, więc czemu by nie zrobić lazanii? Ostatnie moje podejście do niej było chyba w połowie liceum, kiedy to kupiłyśmy z Mamą taki normalny, suszony makaron - i niestety, trochę się nie dogotował mi w piekarniku.

Niestety, w drodze do Włoszczowy, gdzie najpierw jechałam, przypomniałam sobie, że makaron zostawiłam w lodówce! Co za pamięć! Co za pech! No ale cóż, zrobiliśmy w niedzielę po prostu zapiekankę ziemniaczaną, naszą ulubioną.

Na poniedziałek natomiast umówiłam się z Martynką i Radkiem na obiad. Przypomniałam sobie o makaronie i postanowiliśmy zrobić lazanię. Miałam też mięso mielone w lodówce. Było to mięso z piersi kurczaka, zdecydowanie lepsze by było wołowe, ale skoro było to co się miało marnować.

No i wzięłyśmy się z Martynką do roboty! Wspólne gotowanie - to jest to!

Składniki:


  • Makaron do lazanii (u nas ok. 5-6 płatów)
  • 400 g mięsa mielonego
  • 1 cebula
  • 2 duże ząbki czosnku
  • 2 puszki pomidorów
  • 10-15 dkg sera żółtego
  • Przyprawa do potraw włoskich
  • Sól
  • Pieprz
  • Cukier
  • Masło
  • Oliwa
Sos beszamelowy:

  • 2-3 łyżki masła
  • 4-5 łyżki mąki
  • 250-300 ml mleka
  • Sól
  • Pieprz

Na oliwie podsmażyłyśmy drobniutko pokrojoną cebulkę i przeciśnięte przez praski ząbki czosnku. Kiedy cebula się zeszkliła dodałyśmy mięso. Kurczak nie był najlepszym pomysłem, bo zrobiły się troszkę większe grudki, które w przypadku woła tudzież wieprza by się nie pojawiły. Ale przynajmniej było chudsze, a też smaczne. Kiedy mięsko było już nieco przysmażone wlałyśmy dwie puszki pomidorów, dodałyśmy soli, pieprzu, pół łyżeczki cukru i sporą ilość włoskiej przyprawy. Zostawiłyśmy, żeby się poddusiło kilka minut.


W międzyczasie wysmarowałyśmy naczynie żaroodporne masłem i zabrałyśmy się za sos beszamelowy. Proporcje - na oko - mąka mące nie równa, czasem zrobi się rzadsze, czasem gęstsze. Masło rozpuściłyśmy w rondelku i powoli dosypywałyśmy mąkę, jednocześnie mieszając rózgą powstałą masę, ażeby nie było żadnych grudek. Później stopniowo dolewałyśmy mleko. Najpierw troszeczkę, żeby wymieszać dobrze z zasmażką i pozbyć się grudek, a później resztę (można też na koniec wbić jajko). Dodałyśmy sól i pieprz i chwilę zostawiłyśmy na delikatnym ogniu, nieco odparowując, ale nie doprowadzając do wrzenia. Oczywiście, cały czas mieszając!

W naczyniu żaroodpornym układałyśmy na przemian płaty makarony ( na jedną warstwę 1 1/3 płata, bo takie miałyśmy naczynie). Na koniec, ostatnią warstwę polałyśmy sosem beszamelowym i posypałyśmy startym serem żółtym.

Wstawiłyśmy na 25 min do piekarnika nagrzanego na 200 stopni. Naczynie przykryłyśmy na pierwsze 15 min, a później zdjęłyśmy przykrywkę, żeby górna warstwa nam się nieco przypiekła.

Nie chwaląc się - wyszło bardzo dobre!!



środa, 29 października 2014

Zapiekana kasza jaglana ze szpinakiem



Koleżanka wysłała mi ostatnio jakąś dietę. Wśród dań obiadowych znalazłam kaszę ze szpinakiem. Jako że lubię jedno i drugie, a przez ostatnie dwa dni jadłam makaron z mięsem w sosie pomidorowym (właśnie się zorientowałam, że nie mam takiego wpisu! :o A często robię taki makaron) to postanowiłam spróbować takie danie przygotować - oczywiście ze swoimi ulepszeniami :) Co prawda proporcje kaszy i szpinaku nie wyszły idealne, ale przeliczyłam sobie je w głowie i powinny być w porząsiu :)



Składniki:


  • 2/3 szklanki kaszy jaglanej (na sucho)
  • 1 opakowanie mrożonego szpinaku
  • 1 puszka pomidorów
  • 1 cebula
  • 2 ząbki czosnku
  • Ser żółty
  • Sól
  • Szczypta cukru
  • Papryka w proszku
  • Pieprz Cayenne

Kaszę zalewam podwójną ilością wody, dodaję suszone warzywka dla lepszego aromatu (można też ugotować z małą ilością warzyw) i gotuję 15 min. 

Cebulę kroję w drobną kostkę, podsmażam, dodaję roztarte ząbki czosnku, a za chwilę szpinak. Kiedy się rozmrozi solę, dodaję paprykę w proszku i pieprz cayenne, a po 4-5 min pomidory z puszki oraz odrobinkę cukru (tylko żeby złamać kwaśność pomidorów). Całość podsmażam jeszcze ze 3 min.



Naczynie żaroodporne smaruję masłem, wykładam szpinak, który posypuję startym serem - miałam resztki mozzarelli i  ementalera, więc je wymieszałam,

Piekarnik nastawiam na 180 stopni - pierwsze 10 min piekę pod przykryciem, na kolejne 10 - ściągam przykrywkę i dopiekam.



poniedziałek, 27 października 2014

Sałatka z kurczakiem curry II



W sobotę jakoś spontanicznie zorganizowała się u mnie mała posiadówka. Za dużo czasu na przygotowania nie miałam, ale nie chciałam gości przywitać tylko ciastkami (co by się stało z moją reputacją??), więc postanowiłam zrobić szybką sałatkę z kurczakiem w curry. To już druga wersja sałatki w tym stylu - pierwsza dostępna tutaj.

Składniki:


  • 2 piersi z kurczaka
  • 1 puszka ananasa
  • 1 puszka kukurydzy
  • 15 dkg sera żółtego
  • 10 dkg ryżu
  • Curry
  • Majonez
  • Sól

Kurczaka kroję w drobną kosteczkę i marynuję w oliwie i dużej ilości curry. Po 20-30 min smażę na złoty kolor. Ryż gotuję wg przepisu (tym razem używałam ryżu paraboiled - fajnie pasuje do sałatki, bo się nie rozgotowuje). Ananasa kroję w drobną kostkę, mieszam z odsączoną kukurydzą, startym serem i wystudzonymi kurczakiem i ryżem. Dodaję odrobinę soli, i majonezu wymieszanego jeszcze z dodatkowym curry. Można też rozrobić trochę majonez kapką soku z ananasa,

Smacznego!



niedziela, 26 października 2014

Zupa kukurydziana



Bardzo fajna, słodka i sycąca zupa. Jej zrobienie zajmuje bardzo niewiele czasu, a jest inna niż standardowe, które się je na co dzień. Z podanych proporcji wychodzą dwie porcje zupy.

Składniki:


  • 1 puszka kukurydzy
  • 1 marchewka 
  • 1 pietruszka
  • Kawałek selera
  • Kawałek pora
  • 1 cebula
  • 1/2 l wody
  • Listek laurowy
  • Ziele angielskie
  • Sól
  • Pieprz Cayenne

Warzywa obieram i kroję byle jak, w mniejszą kostkę - wszystkie oprócz cebuli, którą kroję w piórka. Ich podsmażanie zaczynam właśnie od cebuli, następnie dodaję pozostałe warzywa (oprócz kukurydzy) i podsmażam wszystko razem ok. 5 min, żeby wydobyć z nich lepszy aromat.

Podsmażoną włoszczyznę przerzucam do garnka, dodaję także odsączoną kukurydzę, listek laurowy i dwa ziarnka ziela angielskiego. Całość zalewam wodą, solę i gotuję ok. 20 min - aż warzywa będą miękkie.

Wyciągam listek laurowy, ziele angielskie i dosypuję pieprz cayenne. Całość miksuję na gładką masę. Do podania można jeszcze posypać odrobiną papryki.


niedziela, 28 września 2014

Bakłażan nadziewany warzywami



Robiłam kiedyś bakłażana nadziewanego ryżem i mięsem i był bardzo dobry. Ale że podczas pobytu w domu troszkę sobie za bardzo dogadzaliśmy, postanowiłyśmy z Mamą odpuścić mięso i zrobić warzywny obiad, żeby choć raz wstać od stołu jak człowiek, a nie jak kulka ;) Do wyboru miałyśmy bakłażana z pomidorami albo nową wersję zapiekaną. Wybrałyśmy tę drugą.


Składniki:

  • 3 nieduże bakłażany (ok. 25 dkg każdy)
  • Po 1/3 papryki czerwonej, żółtej i zielonej
  • 1 duża cebula
  • 1 ostra papryczka
  • 1 spory pomidor
  • 1 kromka żytniego razowego chleba
  • Dojrzały ser do posypania
  • Sól, pieprz

Cebulę i paprykę pokroiłam w drobną kostkę. Zaczęłam podsmażać na wolnym ogniu, a w międzyczasie zajęłam się bakłażanem. Przekroiłam każdego na pół i wydrążyłam miąższ, który dodałam do przesmażonej papryki z cebulą. Kiedy warzywa się dusiły, pokroiłam drobno pomidora i wrzuciłam do na patelnię. Posoliłam, popieprzyłam i wyłączyłam ogień. Kromkę chleba pozbawiłam skórki, pokroiłam bardzo drobniutko i dodałam do farszu.


Łódeczki z bakłażana warto lekko posolić - nie dlatego, żeby się pozbyć goryczki, bo to mit - naprawdę, bakłażan nie jest gorzki, nie trzeba go solić i odsączać. Ja nie posoliłam moich "miseczek do zapiekania" i trochę soli jednak brakowało, więc polecam. Farsz nakładam do łódeczek, posypuję dojrzałym serem, który wytworzy chrupiącą skorupkę (w sumie to można by nawet i trochę sera dodać do samego farszu). 

Zapiekam ok. 20-25 min w 180 stopniach.


czwartek, 25 września 2014

Puree z dyni do słoików



W tym roku może i nie mam czasu, ale za to mam ogromną ochotę robić przetwory na zimę. Niby na co dzień wszystko możemy dostać, ale to nie to samo, co własne. Zrobiłam już dwie partie leczo oraz keczup z przepisu mojej Babci...i jakoś tak nosi mnie. Stwierdziłam, że zrobię też puree z dyni, żeby mieć taki promyk słońca w środku zimy :) W zeszłym roku zamroziłam trochę dyni, ale zamrażalnik ma mniejszą pojemność niż szafki, więc postanowiłam zamknąć to warzywo w słoikach. Praca banalna - najwięcej roboty jest ze wsadzaniem musu do słoików ;)



Składniki:


  • Dynia
  • Słoiki ;)




Kupiłam 4 niewielkie dynie, pokroiłam je w ćwiartki. Przy jakiś większych okazach można pokroić drobniej. Dwie blaszki z piekarnika wyłożyłam folią aluminiową, położyłam na nich dynię, przykryłam również folią. Oczywiście, można każdy kawałek owinąć z osobna, ale tak było szybciej :) Ustawiłam piekarnik na ok. 250 stopni i piekłam ok. 40 min - tu trzeba sprawdzać czy dynia jest już miękka. Po wyłączeniu dałam jej trochę przestygnąć, a następnie obrałam ze skórki. Zmiksowałam blenderem i powkładałam do słoików, bez żadnych dodatków.

Pasteryzowałam ok. 25 min. Z tych 4 dyni wyszło mi ok. 3,5 litra puree.

Taka dynia będzie doskonałą bazą na zupę, ciasto czy farsz. 


piątek, 29 sierpnia 2014

Pieczony kalafior curry



Jako że mnie ostatnio porąbało na placu Imbramowskim to przez ostatni tydzień jadłam prawie same warzywa... Patrząc na 2 kalafiory, które (po co??) kupiłam, stwierdziłam, że muszę z nimi zrobić coś innego niż zazwyczaj. Na zupę nie miałam ochoty, a tak same gotowane ... eee...też nie. Przeglądałam internet i zobaczyłam, że często w nagłówkach pojawiał się pieczony kalafior. Postanowiłam zrobić go z curry, cebulką i czosnkiem. Byłam wręcz zaskoczona jak dobrze to smakuje! Zupełnie inaczej niż rozpaćkany (choć takiego też lubię, zwłaszcza z bułką tartą), gotowany. Jest doskonały nawet sam, a z mięskiem będzie stanowił pełnowartościowy obiad.




Składniki:


  • Kalafior
  • 3-4 nieduże cebulki
  • 3-4 ząbki czosnku
  • Curry
  • Sól
  • Oliwa


Naczynie żaroodporne wysmarowałam oliwą. Kalafiora dokładnie umyłam, pokroiłam w mniejsze kawałki. Ułożyłam w naczyniu, posypałam solą i dużą ilością curry. Cebulki obrałam i pokroiłam na pół, wrzuciłam gdzieniegdzie, a czosnek dałam w łupince. Całość polałam jeszcze oliwą i wymieszałam.

Przez 20 min piekłam w 200 stopniach pod folią, po czym ją zdjęłam i piekłam jeszcze 15-20 min.

Czosnek wycisnęłam na kalafiora, całość wymieszałam dobrze. Kalafior jest ekstra - chrupiący i pachnący!

Polecam!


czwartek, 28 sierpnia 2014

Burger wołowy z karmelizowaną cebulą i domowymi frytkami



Po ostatnim wpisie z bakłażanem znów odezwali się znajomi/rodzina, że "tylko warzywa", a "gdzie mięso" itp. itd :) Potrzebowałam tylko drobnej pomocy w postaci motywacji, a i mięsko może się znaleźć na blogu. Wystarczy tylko że ktoś do Gąski chce przyjść i je spałaszować. Niezawodni jak zwykle okazali się Martyś z Radem, którzy wpadli na burgery.

A skąd pomysł na burgery? Dłuższa historia, ale przecież mamy czas. Podczas ostatniej wizyty mojej Mamy w Krakowie jej przyjaciółka poczęstowała ją właśnie takimi małymi burgerami (bez buły, jak i u mnie). Później przy mojej wizycie w domu i Mamunia też takie zrobiła. A że Rado się dopraszał woła - to nic innego mi nie pozostało jak właśnie wykorzystać ten pomysł.

Kwesta nr 1: dobre i dobrze zmielone mięso. Ja kupiłam ligawę (za poleceniem Mami), chyba dobrze raz na czas zapłacić ciut więcej, a mieć dobre mięsko. Poprosiłam o trzykrotne zmielenie (niby że na tatara...) i właściwie nic więcej nie potrzeba. Mama wspominała o jajku i cebulce, ale Martyś powiedziała, że "prawdziwe burgery to czyste mięso". I choć miałam ochotę dołożyć ostrą papryczkę z balkonu to się powstrzymałam. Na 3 burgery, nie jakieś ogromne, ale na kolację myślę wystarczyły, miałam niecałe 45 dkg mięsa.

Składniki:

  • Wołowina trzykrotnie zmielona
  • Sól
  • Pieprz
  • Ziemniaki
  • Oliwa

Ziemniaki Martyś obrała, ja pokroiłam w paseczki - pierwszy raz robiłam domowe frytki w piekarniku. Polałam je oliwą, posoliłam i wymieszałam. Chyba dałam ciut za dużo oliwy, bo się nie bardzo chciały rumienić, ale wyszły naprawdę dobre. Wysypałam je na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia - 10 min w termoobiegu (chciałam, żeby w środku nie były surowe), i dodatkowe 20 na grzaniu góra-dół. Na ostatnie 10 min podniosłam blaszkę najwyżej, żeby się przypiekły, ale tak jak pisałam - wydaje mi się, że skąpałam je za bardzo w oliwie.

Z mięsem praktycznie nic nie robiłam - dodałam sporo pieprzu, sól tuż przed smażeniem - na dużym ogniu po 3,5-4 min z każdej strony i były w środku jeszcze różowiutkie i soczyste. Czas smażenia zależy od wielkości burgera i upodobań.

Przystroiłam je karmelizowaną na miodzie cebulą - pokrojoną w piórka jedną dość sporą cebulę podsmażyłam na łyżeczce miodu i łyżeczce oliwy. Po 10 min duży ogień zmieniłam na mały i mieszając (ew. dolewając oliwy) doprowadziłam do brązowego koloru i całkowitej miękkości. Posoliłam już na koniec.
Do tego była jeszcze sałatka z pomidorów, papryki i tegorocznych ogórków kiszonych od Mamy :)

Zdjęć dużo nie ma, bo trzeba było jeść, a nie bawić się aparatem. Proste, a pyszne :)


niedziela, 24 sierpnia 2014

Bakłażan z pomidorami



Oszalałam wczoraj. Byłam na placu Imbramowskim po raz pierwszy. A wybierałam się tam już tyle lat! Raz o mały włos, a nawet bym zrobiła tam zakupy. Wpadłam w szał zakupowy. To było straszne. Nie wiedziałam gdzie patrzeć. Dobrze, że nie byłam sama na zakupach, bo bym w życiu nie doniosła ich do samochodu :o Chyba że na 3 razy. A i tak nie kupiłam wszystkiego, co mnie kusiło. Jak wypakowałam 1/3 warzyw (bo z owoców kupiłam tylko 2 jabłka) to już stwierdziłam, że mnie porąbało. Ale cóż było robić, zabrałam się za przetwory. Zrobiłam leczo do słoików (na dwa garnki, bo do jednego się nie mieściło), eksperymentalną kiszonkę (jak będzie dobra to zamieszczę przepis), ogórki kiszone na zupę pokrojone już w kostkę, przecier pomidorowy... A nadal zostało mi strasznie dużo!! Po co mi 3 kg cebuli??? (OK, zrobiłam dziś zupę) Po co mi jeszcze 1,5 kg marchwi?? Dwa kalafiory?? Dwa brokuły?? Nie pozostaje nic innego jak przejść na dietę warzywną, bo przecież muszę to wszystko zjeść. Cieszę się, że trochę mi w tym pomogli dziś Marcin z Elą i wpadli na obiad :) Zrobiłam, jako dodatek do kurczaka, bakłażana, wzorując się nieco na hinduskiej wersji, ale bardziej wpadającej w "kabaczka". Miałam 3 bakłażany, to przerobiłam wszystko. Wyszło mi tak z 6 porcji.

Składniki:


  • 3 bakłażany
  • 2 pomidory
  • 1 czerwona papryka
  • 4 średnie cebule
  • Sól
  • 2 łyżeczki słodkiej papryki w proszku
  • 2 łyżeczki cukru

Najpierw trzeba się zabrać za bakłażany. Umyte lekko nakłuć i wsadzam do rozgrzanego piekarnika na ok. 20 min. Jak będą już miękkie i lekko przestudzone, ściągam z nich skórkę i kroję w kostkę. Pomidory sparzam i tak jak pozostałe warzywa kroję w kostkę.

Najpierw podsmażam cebulę, po jakiś 3 min dodaję paprykę i podsmażam kolejne 5. Dodaję bakłażana, paprykę w proszku (można też i dodać ostrą) oraz sól. Jeśli potrzeba można dolać dosłownie odrobinkę wody. Po jakiś 10 min dodaję pomidory. Dosładzam do smaku - pomidory dodają dość kwaskowy posmak. Całość duszę jeszcze z 5-10 min i gotowe!

Smacznego!