Oto pierwszy z nich:
Moje koncepcje kulinarne powstają na bieżąco, choć nie da się ukryć i da się dostrzec pewne prawidłowości. Tym razem było trochę inaczej ;)
Moi znajomi śmieją się, że znam wszystkie promocje w Biedronce, ale to nie prawda. Nie wszystkie :P
Uwielbiam ten sklep za najtańszego desperadosa na rynku, tanią coca colę, salse i nachos po trzy zeta i niezłą garmażerkę. Często można tam dorwać coś za połowę standardowej ceny. Tym razem rzucił mi się w oczy królik.
Pamiętając cenę za którą kupiłem takiego na święta nie mogłem się oprzeć. Jeszcze tylko szybki telefon do gościa który miał mnie odwiedzić w ten weekend i decyzja podjęta. Zamówienie jest na ‘dużo czosnku’. Nie jestem fanem ‘dużo’, ale zamówienie to zamówienie.
Królika oczywiście kupuje się bez futra. Zgrabna paczka i mięsko które wygląda tak jakby nic nie trzeba było z nim robić. I tu zaczyna się kłopot. Jestem pedantem jeśli chodzi o mięso, ale królik mnie przerasta. Błonki (powięź) są wszędzie, wszędzie i jeszcze raz wszędzie. Ściągasz jedną, pod spodem jest druga, potem trzecia, a potem mięso przestaje wyglądać jak jedna całość. Jeśli chcesz wyjąć wszystkie to powstanie gulasz, a nie o to przecież chodzi. Trzeba znaleźć moment w którym trzeba się powstrzymać z oczyszczaniem mięsa.
Skończyło się na oddzieleniu skoków i przednich łap, oraz podzieleniu korpusu na dwie części. Zostały mi jeszcze dwa cienkie płaty mięsa (po oddzielaniu tych nieszczęsnych błon) które zwinąłem razem tak by powstało coś w stylu roladki. Mięso posoliłem, odrobinę popieprzyłem, oraz wtarłem w nie posiekany czosnek. Dużo czosnku. Jakąś 1/3 główki. Odstawiłem by się przegryzło.
Po przejrzeniu kilkudziesięciu przepisów z których ani jeden mi nie podpasował postanowiłem królika upiec z pieczarkami i cebulą. Pieczarek dużo, cebuli jeszcze więcej. Pieczarki grubo krojone i usmażone na złoto (nie duszone!) położyłem na wierzch i wstawiłem do pieca na 200 stopni bez przykrycia i zabrałem się za cebulkę. Średnio drobno pokrojoną (następnym razem będzie grubiej) smażyłem na złoty kolor, a potem równomiernie przykryłem nią królika tak by nie wysechł. Co ok. 20 minut wyjmowałem go z pieca i podlewałem powstałym sosem. Piekłem długo, wbrew wszelkim przepisom, i miałem racje. Po 1,5h nadal brakowało mu pożądanej kruchości, ale nie zmienia to faktu, że był przepyszny następnego dnia dopiekłem go jeszcze 40 min i wtedy był idealny.
Podany tylko z brokułem którego, jak oczywiście wszyscy wiedzą, gotuje się w osolonej wodzie tylko 7 minut. Całość prezentuje się znakomicie i równie znakomicie smakuje
…wielkim bonusem jest moment gdy ogryzając korpus poczujesz zapach ogniska i już wiesz jak czuł się barbarzyńca albo człowiek pierwotny któremu udało się polowanie :D
Mój gość, ze względu na płeć, nie odnalazł w sobie ducha dalekich przodków, za to bardzo docenił ‘roladkę’ która ze względu na swoją pierwotną ;) powierzchnię zawierała w sobie najwięcej czosnku, a co za tym idzie najwięcej aromatu.
Już mam pomysł jak go zrobię następnym razem. Aromat zmieni się diametralnie i będzie więcej ‘prawidłowości’.
Składniki:
- królik 1-1,5kg
- pieczarki 400g
- 3 duże cebule
- 5-6 ząbków czosnku
- sól, pieprz, odrobina ziela angielskiego,
- cierpliwość
- brokuł
Ooo.. przyjmujesz gości! To może my z Filipem się kiedyś wbijemy gościnnie na bloga? :) Co wolisz - krewetki z pietruszką i czosnkiem czy zupę miso w wykonaniu Filipa? :))) p.s. A tak serio - gratuluję koledze Maćkowi pióra, w paru miejscach się nawet zaśmiałam! O potrawie nie śmiem się wypowiadać. Królika jadłam raz, w dzieciństwie i na dodatek zostałam do tego zmuszona :/ Nie wiem czy odważę się drugi raz spróbować.... p.s.2. Malwino, trzeba się było wprosić do kolegi na królika i zrobić lepsze zdjęcia, bo masz już wprawę ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że zupy Miso robionej przez Filipa nic nie pobije!
OdpowiedzUsuńHmm... chyba jedynie jego nieśmiertelne kanapki na śniadanie - konserwa rybna + ser żółty? :)))))
OdpowiedzUsuńo tak Maciek potrafi gotować:) wiem coś o tym ;)
OdpowiedzUsuń