Dziwne czasy nastają. Mam ochotę na słodkie obiady. A od kilku dni na śniadanie i kolację zajadam kanapki z serem żółtym i dżemem truskawkowym od Babci. Jem i jem, a ochota wcale na ten dżem nie odchodzi. Jest to tym bardziej niespotykane, że zdarzało się kilka lat z rzędu, żebym nie zjadła nawet łyżeczki dżemu. Czy to pogoda tak na mnie działa? Czy muszę sobie zrekompensować brak słońca wspomnieniem lata z truskawek zatopionych w dżemie?
Korzystając jeszcze z resztek letnich zapasów od Babci wyciągnęłam z zamrażalnika truskawki. A do nich postanowiłam zrobić kluseczki serowe, których co prawda jeszcze nigdy nie robiłam, ale nie może to być przecież jakaś duża filozofia, prawda? Trochę wyczucia oraz oka i myślę, że się uda!
Składniki:
- 275 g sera białego
- 2 kubki mąki + odrobina do podsypania
- 1/4 kubka wody
- 1 jajko
- 2 łyżki cukru
- 2 szczypty soli
- Truskawki
- Cukier
Ser zmieliłam blenderem. Kusiło mnie trochę, żeby zrobić to za pomocą maszynki do mięsa, którą kupiłam w grudniu i której jeszcze nie używałam, ale szybkość blendera i łatwość jego mycia zwyciężyła nad ciekawością.
Do sera dodałam mąkę, jajko, sól i cukier (jeśli ktoś lubi słodkie proponuję dodać więcej) i zaczęłam sobie dziubać widelcem w powstałej masie. Dolałam odrobinę wody i nadal próbowałam połączyć wszystko widelcem. Kiedy już masa była w miarę spójna wyciągnęłam ją z miski i lekko podsypując mąką wyrabiałam na gładką masę.
Kształty kluseczkom można nadawać przeróżne: można je kroić jak kopytka, robić kulki czy jakie tylko komu się podoba. Ja urywałam kawałki ciasta wielkości piłeczki ping pongowej i robiłam prostopadłościany. Mniej więcej, oczywiście :)
Zagotowałam duży garnek wody, nie dodawałam już soli, skoro wcześniej dodałam ją do ciasta. Poczekałam aż kluski wypłyną i gotowałam je od tego momentu 5 minut.
W międzyczasie zrobiłam sos. Banalnie prosty. Zależało mi na tym, żeby mieć jak najwięcej "truskawki w truskawce", dlatego po prostu zmiksowałam owoce z cukrem. Można je połączyć także ze śmietaną albo kluski po prostu podawać ze śmietaną i cukrem. To już zależy od Waszych preferencji smakowych!
Bardzo ładne Ci one wyszły:) Też często mam ochotę na słodki obiad, o taki właśnie...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo:) To taki letni obiadek na przyzwanie słońca - chyba nawet się udało, bo w Krakowie piękna pogoda!
OdpowiedzUsuńu nas tez piekna pogoda ;) musze przyznac ze tytul troszki mnie zdziwil a nawet zaniepokoil. ale zmienilam zdanie jak przecztalam, a na widok koncowego efektu pociekla mi slinka :) wiosno przybadz!!!
OdpowiedzUsuńps. zapomnialam sie pochwalic, ze ostatnio zrobilam pierwsze w zyciu babeczki, marchewkowo-jablkowe zeby bylo ciekawiej. hmm, mnie smakowaly chociaz mam juz kilka pomyslow jak udoskonalic wykonanie nastepnym razem...
Hmm, hmm, hmm, ale pysznie! Normalnie poczułam się jak u Mamy na obiedzie;) Cudnie, dziękuję za miłe wspomnienie!
OdpowiedzUsuńlolcyś
OdpowiedzUsuń