W zeszły weekend byliśmy na nocnej wycieczce w kopalni w Bochni (polecam bardzo). Zanim dotarliśmy na miejsce postanowiliśmy zajrzeć do polecanej przez Korulkę restauracji włoskiej, prowadzonej przez Sycylijczyka z krwi i kości.
Na przystawkę zjedliśmy po parmigianie (mam nadzieję, że nie przekręciłam nazwy), na którą początkowo nie do końca chciałam się zdecydować. Co prawda połączenie bakłażana, pomidorów i mozzarelli jest dla mnie niezwykle kuszące, ale bałam się, że nie będę wstanie zjeść dania głównego. Jakże się cieszyłam, że dałam się namówić na to danie - wcinałam aż uszy mi się trzęsły i z każdym kolejnym kęsem rozpływałam się nad moją przystawką (co mogą potwierdzić moi towarzysze, którzy się ze mnie śmiali wtedy)! Muszę tam jeszcze kiedyś się udać, a na pewno spróbować zrobić parmigianę w domu.
Jako danie główne zamówiłam sobie gnocchi ze szpinakiem - również obłędne. Kiedy dostałam talerz, pomyślałam, że w sumie dobrze, że zjadłam przystawkę, bo taka malutka porcja... nic bardziej mylnego! Ledwo udało mi się skończyć!
Ta potrawa tak przypadła mi do gustu, że postanowiłam ją powtórzyć. Kupiłam świeże gnocchi - niestety, czas nie pozwala mi ostatnio na takie szaleństwa jak lepienie klusek.
Składniki:
- 1 opakowanie gnocchi (250g)
- 1/3-1/2 opakowania mrożonego szpinaku
- 2 ząbki czosnku
- 50 ml śmietanki 30%
- Parmezan
- Oliwa z oliwek
- Sól, suszone warzywka
Na oliwie lekko podsmażyłam przeciśnięty przez praskę czosnek. Dodałam do niego szpinak. Ja użyłam całego opakowania, ale wyszło mi ciut za dużo szpinaku w stosunku do kluseczek, dlatego dla Was zmodyfikowałam już ilość w przepisie. Kiedy szpinak już się rozmroził dodałam płaską łyżeczkę przyprawy z suszonych warzywek i sól. Dusiłam lekko mieszając ok. 7 min. Dolałam śmietanki i wszystko dokładnie wymieszałam.
W międzyczasie ugotowałam wg przepisu gnocchi. Po odcedzeniu polałam odrobiną oliwy i wymieszałam se szpinakiem. Gotowe już danie, ułożone na talerzu, posypałam sporą ilością parmezanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz