Bardziej foto niż relacja z krótkiego wypadu do Włoch ;)
Myślałam, że uda mi się wrzucić wszystko na raz, jednak okazało się, że mam trochę tych zdjęć i nie chciałabym Was zanudzić.
Oczywiście, każdy mój wyjazd jest związany ze smakowaniem nowej kuchni. Najchętniej jadła i piłabym cały czas, w czasie podróży żałuję, że żołądek nie jest z gumy :)
Na początek kilka zdjęć z Modeny - miasta Ferrari, tortellini i octu balsamicznego.
Oczywiście, dzień zaczęłam od cappuccino - jak to we Włoszech. Niestety, nie jestem wielką fanką słodyczy, a już na pewno nie na śniadanie - wybrałam więc coś, co nazywa się focaccia ripiena - nazwę znam dzięki koledze z pracy (grazie, Fabio!), ponieważ w małej kawiarence produkty podpisane nie były, a dogadać się po angielsku było wręcz niemożliwe.
Moja focaccia była nadziana karczochami, szynką, pomidorami i mozzarellą. Bardzo mi smakowała :)
Towarzyszka mojej podróży, Agata, na śniadanie wybrała jakąś mega słodką drożdżówkę z marmoladą w środku:
Okazało się, że pierwszego dnia naszego pobytu była jakaś impreza związana z modeńskim muzeum Ferrari - dopiero po czasie udało mi się znaleźć w internecie o co chodziło - była to pierwsza rocznica istnienia tego muzeum. W związku z tym przez miasto przejechała parada żółtych pojazdów, a następnie - oprócz zwiedzania - można było uczcić tę rocznicę kubeczkiem Lambrusco i drobnym posiłkiem. My troszkę za późno się zorientowałyśmy i już część smakołyków została zjedzona, ale i tak udało nam się załapać :)
Oraz jedno z fajniejszych zdjęć:
Wieczorem udało nam się zahaczyć o typową włoską trattorię.
Agata wybrała gnocchi z szynką i szparagami:
Makaron ragu, coś, co przypadło mi bardzo do gustu - po prostu makaron w sosie pomidorowym z odrobinką mięsa mielonego:
Oczywiście, po posiłku nie można zapomnieć o kawie - ja do tej samej esencji z esencji espresso musiałam dodać odrobinę mleka, ale byłam ogromnie zdziwiona, że tak mocna kawa może być tak pyszna!
Po kolacji trafiłyśmy do innej knajpki, gdzie skosztowałam sorbet cytrynowy, a Agata lody polane.... octem balsamicznym! Dziwne - na pierwszy smak - ale bardzo fajne i ciekawe połączenie!
Na śniadanie następnego dnia zatrzymałyśmy się w lokalnej piekarni, gdzie spróbowałyśmy focacci z szynką oraz drugiej z ziemniakami i rozmarynem - dla mnie pyszności!
Ostatnim punktem programu był lokalny targ spożywczy - uwielbiam takie miejsca!
Cool, fajne zdjęcia i faktycznie wszystko smakowicie wygląda. Kiedy byłaś w Modenie? Służbowo czy dla przyjemności?:)
OdpowiedzUsuńDla przyjemności... ;) Wróciłam we wtorek wieczorem ;)
Usuń