czwartek, 14 marca 2013

Modena kulinarnie


Bardziej foto niż relacja z krótkiego wypadu do Włoch ;)
Myślałam, że uda mi się wrzucić wszystko na raz, jednak okazało się, że mam trochę tych zdjęć i nie chciałabym Was zanudzić.

Oczywiście, każdy mój wyjazd jest związany ze smakowaniem nowej kuchni. Najchętniej jadła i piłabym cały czas, w czasie podróży żałuję, że żołądek nie jest z gumy :)

Na początek kilka zdjęć z Modeny - miasta Ferrari, tortellini i octu balsamicznego.

Oczywiście, dzień zaczęłam od cappuccino - jak to we Włoszech. Niestety, nie jestem wielką fanką słodyczy, a już na pewno nie na śniadanie - wybrałam więc coś, co nazywa się focaccia ripiena - nazwę znam dzięki koledze z pracy (grazie, Fabio!), ponieważ w małej kawiarence produkty podpisane nie były, a dogadać się po angielsku było wręcz niemożliwe.

Moja focaccia była nadziana karczochami, szynką, pomidorami i mozzarellą. Bardzo mi smakowała :)




Towarzyszka mojej podróży, Agata, na śniadanie wybrała jakąś mega słodką drożdżówkę z marmoladą w środku:


Okazało się, że pierwszego dnia naszego pobytu była jakaś impreza związana z modeńskim muzeum Ferrari - dopiero po czasie udało mi się znaleźć w internecie o co chodziło - była to pierwsza rocznica istnienia tego muzeum. W związku z tym przez miasto przejechała parada żółtych pojazdów, a następnie - oprócz zwiedzania - można było uczcić tę rocznicę kubeczkiem Lambrusco i drobnym posiłkiem. My troszkę za późno się zorientowałyśmy i już część smakołyków została zjedzona, ale i tak udało nam się załapać :)  




Oto najfajniejszy żółty pojazd jaki widziałam na paradzie i parkingu muzeum (w dodatku z przyklejonym hiszpańskim byczkiem!!!


Oraz jedno z fajniejszych zdjęć:


Wieczorem udało nam się zahaczyć o typową włoską trattorię.


Agata wybrała gnocchi z szynką i szparagami: 


Makaron ragu, coś, co przypadło mi bardzo do gustu - po prostu makaron w sosie pomidorowym z odrobinką mięsa mielonego:


Oczywiście, po posiłku nie można zapomnieć o kawie - ja do tej samej esencji z esencji espresso musiałam dodać odrobinę mleka, ale byłam ogromnie zdziwiona, że tak mocna kawa może być tak pyszna!


Po kolacji trafiłyśmy do innej knajpki, gdzie skosztowałam sorbet cytrynowy, a Agata lody polane.... octem balsamicznym! Dziwne - na pierwszy smak - ale bardzo fajne i ciekawe połączenie!


Na śniadanie następnego dnia zatrzymałyśmy się w lokalnej piekarni, gdzie spróbowałyśmy focacci z szynką oraz drugiej z ziemniakami i rozmarynem - dla mnie pyszności!


Ostatnim punktem programu był lokalny targ spożywczy - uwielbiam takie miejsca!





2 komentarze:

  1. Cool, fajne zdjęcia i faktycznie wszystko smakowicie wygląda. Kiedy byłaś w Modenie? Służbowo czy dla przyjemności?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla przyjemności... ;) Wróciłam we wtorek wieczorem ;)

      Usuń