poniedziałek, 18 marca 2013

Bolonia kulinarnie

Prawdę mówiąc, nigdy nie myślałam jakoś bardzo intensywnie o zwiedzaniu Włoch. Ale że akurat trafiły się tanie bilety do Bolonii to grzechem byłoby nie skorzystać.  Bilety dawno zakupione, ale kiedy przyszło do rezerwowania noclegów, padł na nas blady strach! Absurdalne ceny! 300-400 euro za noc w pokojach 6-osobowych! Kiedy podliczyłam 3 noclegi dla dwóch osób i wyszło ponad 5,5 tysiąca (!!!) "lekko" się zdziwiłam. Okazało się, że akurat w tym czasie, kiedy przyjeżdżałyśmy, był jakiś festiwal kosmetyczny czy coś w ten deseń i ceny były niczym u nas na Euro 2012. Jednak Polak potrafi i wykombinowałyśmy, że można się zatrzymać najpierw w Modenie (relacja tutaj), a ostatnią noc, już za normalne pieniądze spędzić w Bolonii. Oczywiście, nie obyło się bez pysznego jedzenia!

Na obiad trafiłyśmy do bardzo sympatycznej trattorii Rosso Pomodoro, gdzie udało nam (a właściwie mi) załapać się na menu dnia - 11 euro za dwa dania, napój i kawę. Bosko! 
Najpierw spróbowałam makaronu, który pan kelner nazwał fusilli i byłam przekonana, że dostanę świderki (a tu niespodzianka!), z sosem pomidorowym, który na pewno był smażony na boczku, ale boczku w sobie nie miał - tylko posmak. Na drugie zamówiłam kurczaka z ziemniakami podsmażonymi z cebulą i papryką (zdjęcie na samej górze). To były NAJLEPSZE ZIEMNIAKI JAKIE W ŻYCIU JADŁAM! Nie wiem, czy one były najpierw pieczone, bo były delikatne, miękkie i słodkie, a na pewno były później zasmażone z dodatkami. Kurczaka nie zjadłam, nie dałam rady, ale ziemniaki jakoś dopchnęłam - były tak dobre, że nie mogłam ich ot, tak zostawić!

Agata zdecydowała się na pizzę z pikantnym salami:

 Wieczorem siadłyśmy na piwku/drinku w jednej z kawiarni,

gdzie, jak się okazało, serwowano wieczorny bufet. Co prawda nie skorzystałyśmy, ale siedząc na dworze i patrząc przez okno widziałyśmy tłumy przelewające się koło tac z jedzeniem.


Spacerując po mieście natknęłyśmy się na koncert jazzowy w jednej z restauracji 

Na niewielką kolację zdecydowałyśmy się udać do trattorii obok naszego hostelu, poleconego zresztą przez właścicielkę. Nie był to najlepszy wybór, niestety. Co prawda zostałyśmy ostrzeżone (oczywiście, po włosku, więc to były tylko domysły :P), że będziemy musiały czekać, ale to już była przesada. Najpierw czekałyśmy chyba z 20 min na przyjęcie zamówienia. Dodam, że były oprócz nas 4 stoliki po 2 osoby. Dostałyśmy ciastko ryżowe i tortellini z rocottą i natką pietruszki w sosie pomidorowym, ale zdążyłyśmy to zjeść, poprosić o rachunek, po kolejnych 15 minutach pójść zapłacić, a pan nie był w stanie nalać nam karafki wina. Później miał jeszcze do nas pretensje, że wychodzimy bez wina (po jakiejś godzinie). Ja wiem, że to inna mentalność, sama pracowałam w restauracji w Hiszpanii, gdzie też ciężko było ze żwawą obsługą, ale i tak uważam, że była to przesada ;)

 

W ostatni poranek miałyśmy zapewnione śniadanie u pani Cristiny - przeuroczej kobiety (gdyby ktoś się kiedyś wybierał do Bolonii to chętnie podam namiary). Czekały na nas typowe słodkości: ciastka, babka, rogaliki, tosty z dżemem. Jedynym nie słodkim elementem była mortadela, która nie specjanie mnie zachęciła, pomimo że nie jadam słodkich śniadań. Dzięki temu posiłkowi przekroczyłam limit cukru dla mojego organizmu chyba na pół roku ;)


 Na ulicach w centrum Bolonii można znaleźć stoiska spożywcze - z rybami i owocami morza, serami, wędlinami, warzywami czy owocami. Pomimo ścisku, tłumu, gwaru i ciążącego plecaka, spacer pomiędzy kramami sprawił mi wielką radość.



 Na ostatni obiad wróciłyśmy do naszej ulubionej restauracji. Znów wybrałam menu dnia - kolejny raz makaron z pomidorami oraz wołowe pulpeciki z serem i moją ulubioną sałatką! Nie dałam rady zjeść całego kotleta (choć były pyszne!), ale sałatkę zzerowałam - nie mogła się zmarnować!



 Agata zaś wybrała calzone o wdzięcznej nazwie Santa Agata :)


Na koniec, oczywiście, espresso z mlekiem - sama esencja, czarna jak smoła, ale za to jaka pyszna! Tamtejsza kawa smakuje zupełnie inaczej! Nawet zaparzona w Polsce - całe szczęście, że przywiozłam sobie małą paczuszkę....



2 komentarze:

  1. Witam!
    W kwietniu wybieram sie do Bolonii- byłabym wdzięczna za namiary na taki i przyjemny nocleg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To podeślij mi maila poprzez mój profil na bloggerze (prawy górny róg), a dam namiary :) Pozdrawiam!

      Usuń