Jedziemy na wycieczkę. Nie na jakąś nie wiadomo jaką wyprawę, ale na kilkugodzinny spacer. Po tygodniu pracy w klimatyzowanym biurze warto od czasu do czasu się ruszyć i przewietrzyć.
Postanowiłam dla ekipy zrobić takie ślimaczki. Już je kiedyś robiłam, jeszcze przed powstaniem bloga, kiedy wybrałam się na Rysy (pierwszy i ostatni raz :P). Wszystkim wtedy bardzo smakowały, dlatego doszłam do wniosku, że warto je powtórzyć, a przepisem podzielić się z Wami.
Składniki:
Ciasto:
- 1 szklanka mąki pszennej (tortowa)
- 2 szklanki mąki pełnoziarnistej (dziś pszenna, ostatnio żytnia - też super)
- 1/2 szklanki lekko ciepłej wody
- 1/2 szklanki lekko ciepłego mleka
- 1 opakowanie (7g) suchych drożdży
- 3 łyżki dobrej oliwy (ew. masła)
- 1 czubata łyżka cukru
- 1 1/3 łyżeczki soli
Nadzienie:
- Koncentrat pomidorowy (lub sos)
- Wędlina
- Ser żółty
- Cebula
- Przyprawa włoska
Wszystkie składniki na ciasto wrzucam do jednego naczynia i szybko wyrabiam. Ciasto bardzo dobrze się łączy, jest miękkie i jędrne. Oczywiście, można użyć tylko mąki białej, natomiast jeśli chodzi o razową to trzeba do niej dodać trochę tej "zwykłej", żeby drożdże mogły zadziałać.
Po wyrobieniu ciasta odkładam je na ok. godzinę, przykrywając lnianą ściereczką.
Następnie dzielę ciasto na dwie części, każdą z nich rozwałkowuję na prostokąt. Smaruję go moim ulubionym koncentratem (można, oczywiście, zmienić na sos pomidorowy własnej roboty), który obficie posypuję przyprawą włoską. Na to uładam cieniutkie piórka cebuli, następnie plasterki wędliny i sera.
Zwijam ciasto w roladę, które następnie kroję na 8 części. To samo robię z drugą częścią ciasta.
Układam ślimaczki na blaszce, wyłożonej papierem do pieczenia. Odkładam do lekkiego podrośnięcia jeszcze na jakieś 15 minut.
Piekarnik ustawiam na ok. 180 stopni i piekę bułeczki 30 minut, do momentu aż się zarumienią.
Kiedy ostygną, zawijam w folię i pakuję do plecaka! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz