Daaaawno nie widziałam się z Martynką i Radkiem (kto czyta bloga, ten wie, że to moja Siostra i jej chłopak :D ). W końcu udało nam się zgadać na kolacyjkę. Co prawda miała ona trochę inaczej wyglądać, ale Martyś poprosiła o zupę dyniową . Tym razem zupa była bez soczewicy, bo czekało na nas jeszcze drugie danie.
Uwielbiam zapiekanki. Szczególnie ziemniaczane. Moją ulubioną jest taka właśnie z mięsem mielonym, która przypomina mi dzieciństwo, bo często ją jadaliśmy. Zazwyczaj z Tatą zjadaliśmy większość. Brzuchy pękały, ale łakomstwo było nie do poskromienia ;) Tym razem postanowiłam jednak trochę zmienić formułę i ukłonić się w stronę warzyw, a dokładniej szpinaku, który jest wszem i wobec lubiany (choć Radzio twierdził, że je pierwszy raz... nie wydaje mi się to być prawdą, bo na pewno u mnie się z tym spotkał :D ).
Była to również okazja do wypróbowania nowego naczynia żaroodpornego, które przywiozłam od Miśka z Katalonii :) Moltes gracies!
A zatem przedstawiam zapiekankę ziemniaczano - szpinakową!
Składniki:
- 10-11 ziemniaków
- 2 cebule
- 1 1/2 opakowania mrożonego szpinaku (w liściach)
- 5 ząbków czosnku
- 15 dkg fety
- Ew. sól do smaku
- Kilka plasterków sera żółtego
Sos beszamelowy
- 3 porządne łyżeczki masła
- 6 łyżeczek mąki
- 3/4 kubka mleka
- 1 jajko
- Sól, pieprz, gałka muszkatołowa
Ziemniaki obieram, kroję w plasterki i podgotowuję jakieś 8-10 min. W międzyczasie cebulę kroję w drobną kostkę - podsmażam. Dodaję wyciśnięty przez praskę czosnek i szpinak. Kiedy po jakiś 10 min szpinak będzie już rozpuszczony i lekko podduszony dodaję fetę i duszę jeszcze jakieś 2 min.
Naczynie żaroodporne wysmarowałam masłem i ułożyłam w nim warstwę ziemniaków, na których wyłożyłam połowę szpinaku. Na to znów warstwa ziemniaków, później szpinak i kolejny raz ziemniaki. Następnie plasterki sera i sos beszamelowy, który robię następująco: rozpuszczam masło i wsypuję powoli mąkę - cały czas mieszając rózgą. Kiedy już składniki dobrze się połączą powoli wlewam mleko, cały czas mieszając. Doprawiam solą, pieprzem i gałką, a następnie wbijam jajko. Cały czas mieszam, jeszcze przez ok. 2 min, nie doprowadzając do wrzenia.
Piekarnik nastawiam na 175 stopni w termoobiegu i piekę zapiekankę przez ok. 35-40 min, do momentu, kiedy wierzch (sos beszamelowy) nie zrobi się apetycznie brązowy.
Na zdjęciu powyżej resztka zupy dyniowej zapakowana dla Martynki i Radzia :)
Musi być pyszne! Mniam.
OdpowiedzUsuńGąsko! Ta zapiekanka jest rewelacyjna! Naprawdę zgłodniałam patrząc na te zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Bardzo dziękuję :) Nie zaprzeczę, nie tylko przez grzeczność. Właśnie ją dokończyliśmy i czas na siestę :)
OdpowiedzUsuń