Byłam tydzień w Piwnicznej Zdroju, mieszkałam w ośrodku Smrek. Jestem z tego wyjazdu bardzo zadowolona. Po pierwsze i najważniejsze, że nauczyłam się w końcu poprawnie pływać, a nie tylko "dyrektorską żabką", jak mój styl pływania określił mój wspaniały instruktor, pan Tadeusz. Po drugie - że pochodziłam sobie po górach. W ogóle wyjazd był pod znakiem ruchu. Ale oprócz wszystkich sportowych osiągnięć, a muszę stwierdzić, że nigdy nie byłam wielką fanką sportu i wysiłku, wyniosłam coś również i w kwestii kulinarnej.
Otóż można było sobie wybrać rodzaj wyżywienia - normalny albo dieta. Kiedy widziałam normalne posiłki to wydawało mi się, że nikt o normalnym żołądku nie jest w stanie tego zjeść. A zatem była dieta. Jakieś było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że to dietetyczne jedzenie jest przepyszne! Porcje obiadowe i kolacyjne były co prawda niezbyt duże, ale za to smaczne i z pomysłem. I właśnie pomysłem obiadowym chciałam się z Wami podzielić.
Niby to nic odkrywczego, wszakże każdy wie, że po zjedzeniu zupy człowiekowi się mniej chce jeść. Z reguły. Bo są, oczywiście, takie wyjątki, które wsuną wszystko, co tylko znajdzie się na ich drodze. Gorzej, jeśli te zupy są ciężkie i bardzo kaloryczne.
Wystarczy ugotować sobie bulion warzywny. Przed zjedzeniem drugiego dania - mniejszego niż zwykle - wypić gorący napój. Nie tylko zapełni nam żołądek, ale i rozgrzeje go w te chłodne i wilgotne jesienne dni. Aby jednak bulion się nie znudził można urozmaicić smak - raz dodać nieco wody z ogórków kiszonych (na 3/4 kubka wywaru ok. 4 łyżek), innym razem dodać koncentrat pomidorowy, następnego dnia w porcji bulionu ugotować 2-3 różyczki brokuła, które dodamy do drugiego dania, czy kawałek buraka, odrobinę barszczu białego - jednym słowem co nam tylko podpowie wyobraźnia.
Z podanych poniżej proporcji ugotowałam wywar i podzieliłam go na porcje (wyszło mi 7), które pomroziłam. Wystarczy wyciągnąć jedną porcję, odgrzać, ewentualnie dodać jakąś "substancję smakową". I ręczę, że mniejszą porcją obiadową spokojnie się najemy.
Składniki:
- 2 l wody
- 6 marchewek
- 4 pietruszki
- 1 seler
- 2 kawałki pora (ok. 20 cm)
- pół pęczka natki pietruszki
- liść laurowy
- sól do smaku
- pieprz
Obrane warzywa zalewam wodą i gotuję ok. 15-20 min. Sól i bardzo dużo świeżo zmielonego pieprzu dodaję na sam koniec. Ważne, by wywar był gotowany na dużej ilości warzyw. Można też dodać suszone warzywka dla podkręcenia smaku.
"Zupa ogórkowa"
"Zupa pomidorowa"
to propozycja dla anorektyczki zdecydowanie
OdpowiedzUsuńJeśli byś chciała jeść sam bulion to zdecydowanie tak, ale jeśli ma on za zadanie rozgrzać żołądek i zmniejszyć porcję drugiego dania (które w obecnych czasach są zdecydowanie za duże) to nie mogę się z Tobą zgodzić.
UsuńRzeczywiście, zupy zjadane na pierwsze danie wypełniają nam żołądek i dzięki temu na drugie danie jemy mniej. Takie pomysły na różne smaki bulionów są świetne, w szczególności, ze przed nami okres grypy i przeziębień. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo dobry pomysł ; ) Ja rzadko jem zupy, bo z reguły są za ciężkie i na mięsie. Takie lekkie buliony bardzo mi pasują : )
OdpowiedzUsuń