Kto powiedział, że nawet jeśli czegoś nie za bardzo lubimy nie można ugotować tego dla kogoś bliskiego?
Tak jest u nas z zupą pieczarkową i choć często w domu jej nie ma (bo po prostu nie pamiętam o pieczarkach - muszą mi się rzucić w oczy) to od czasu do czasu staram się zrobić Filipowi przyjemność. Tak też się stało parę dni temu, kiedy w supermarkecie wyrosła przede mną nagle góra - o dziwo bardzo ładnych - pieczarek.
Składniki:
- Ok. 1 kg pieczarek
- 2 cebule
- 1,5 l bulionu
- Suszone warzywka, sól, pieprz
- 1 serek topiony (100g)
Pieczarki myję i oczyszczam, kroję w plasterki, ale jeśli ktoś woli inaczej to droga wolna, bo i tak będą miksowane. Cebulę kroję i podsmażam, a na to wrzucam pieczarki. Podsmażam je chwilę, aż ściemnieją, a wtedy zalewam je bulionem (ok. 1,5 l - tak, żeby płynu było ok. 2 cm powyżej pieczarek). Dodaję suszone warzywka i sól. Gotuję na niewielkim ogniu przez ok. 15 min, po czym dodaję serek topiony. Wyciągam swojego najlepszego przyjaciela, którym jest blender i miksuję zupę na krem.
Jeśli dodamy trochę więcej bulionu otrzymamy rzadszą zupę, którą można podawać z makaronem, np. łazankami.
jakoś krem z pieczarek do mnie nie przemawia. nie lubię tej konsystencji, nie podchodzą mi zblendowane pieczarki. ale w smaku zapewne jest bardzo dobra :]
OdpowiedzUsuńJak dla mnie dużo lepiej wyglądają zmiksowane grzybki niż całe ;)
OdpowiedzUsuńMmm, uwielbiam krem z pieczarek! Mogłabym jeść go codziennie!
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis. Muszę jeszcze zrobić polędwiczki wieprzowe :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie po przepisy i nie tylko na www.goodtotry.blogspot.com