Kiedy chodzę w góry, lubię wziąć czasem ze sobą jakiś batonik owsiany - w razie gdybym opadła z sił. I - o ile można nawet czasem kupić jakiś porządny batonik (nie ulepek z cukru i z naturalnymi składnikami) - to jednak fakt jest taki, że jeśli zrobimy go sami to mamy pewność, że jest to wyrób dokładnie taki jaki chcemy i potrzebujemy.
Na dzisiejszą wycieczkę na Turbacz postanowiłam zatem zrobić takie batoniki. Roboty chwila-moment, a dobry zastrzyk energii - gwarantowany!
Składniki:
- 150 g płatków (u mnie wymieszane owsiane z żytnimi)
- 50 g migdałów
- 50 g orzechów włoskich
- 50 g żurawiny
- 1 banan
- 1 jajko
- 2 łyżki jogurtu
- 1 łyżeczka miodu
Tak naprawdę to bakalie możemy dodać jakie chcemy i ile chcemy - wszystko zależy od naszego gustu. Ja - na ten przykład - nie lubię rodzynek, więc nie znajdziecie ich u mnie w przepisach, ale jakbym dorwała suszone wiśnie albo porzeczki - to brałabym bez mrugnięcia okiem :)
Bakalie siekam i mieszam z płatkami (migdały kupiłam już w słupkach - z lenistwa). Banan rozcieram widelcem, dodaję do niego jajko, dwie łyżki jogurtu naturalnego oraz łyżeczkę miodu (jeśli nie jesteście - jak ja - wielkimi fanami słodkiego to w zupełności wystarczy). Mieszam suche i mokre składniki, po czym wylewam je do niewielkiego naczynia żaroodpornego, wyłożonego papierem do pieczenia. Wyrównuję i wkładam do piekarnika nagrzanego do 175 stopni na 25 min.
Po tym czasie wyciągam masę z papierem na kratkę i czekam aż ostygnie - dopiero wtedy kroję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz