Pomysł na danie powstał dzięki koleżance Ani, która kupiła swojej Mamie książkę "365 sposobów na..." Ze względu na moje upodobania, najpierw mi ją pokazała i muszę przyznać, że kilka ciekawych rzeczy w niej było. M.in. przepis, który tam nazywał się "Kheema mutter" czyli właśnie mielona wołowina z zielonym groszkiem. Nie mogę jednak nazwać tak tego dania, dlatego że oczywiście musiałam przepis zmienić. Nie wszystkie składniki wspomniane w przepisie użyłam (chyba najbardziej zmieniającym potrawę byłyby śmietanka kokosowa i kolendra), ale przepis ten stanowił bazę do naszego niedzielnego obiadku.
Muszę przyznać, że wyjątkowo zasmakowała mi wołowina w tej formie i na pewno będę ją częściej robić :) Trochę obawiałam się ostrości ze względu na gości, ale następnym razem dołożę więcej pikanterii...
Składniki:
- 400 g mielonej wołowiny
- 1,5 szklanki mrożonego groszku zielonego
- 2 cebule
- 1 puszka pomidorów
- 3 cm świeżego imbiru
- 3 ząbki czosnku
- 2 łyżeczki koncentratu pomidorowego
- 2-3 łyżeczki czerwonej pasty curry
- 1 łyżeczka kminu rzymskiego
- 1 łyżeczka cukru
- Sól
- Pieprz cayenne, ew. jakieś ostre papryczki
- Oliwa do smażenia
Zaczęłam od podsmażenia pasty curry, razem z kminem rzymskim i ostrą papryką. Po chwili (2-3 min) dodałam starty imbir i przeciśnięty przez praskę czosnek. Po kolejnych 2-3 minutach dorzuciłam cebulę, pokrojoną w drobną kostkę. Smażyłam przez jakieś 7 min, od czasu do czasu mieszając. Po tym czasie dorzuciłam mięso i szybko podsmażyłam. Po ok. 3-4 minutach powinno już zbrązowieć. Wtedy dorzuciłam puszkę pomidorów, doprawiłam koncentratem (lubię intensywnie pomidorowe smaki), dodałam soli, łyżeczkę cukru. Ogień zmniejszyłam na niewielki, żeby potrawa tylko pyrkotała i gotowałam ją ok. godzinę, oczywiście mieszając od czasu do czasu. Po godzinie dołożyłam mrożony groszek. Całość gotowałam jeszcze ok. 20 min, groszek chwilę potrzebował, ale warto sprawdzić po 10 min (tyle teoretycznie powinien się gotować) czy nie jest już miękki.
Podałam z ryżem i sałatką ze śmietaną, jakby miało być ostre (ale nie było... tym razem!)
Polecam!
Było wspaniałe! Goszczenie i karmienie u Gąski Malwinki to prawdziwy zaszczyt. Dziękujemy! Carcassonne... :D
OdpowiedzUsuń